środa, 21 marca 2012

Londyn maj 2011 - dzień I

Zwiedzanie zaczęliśmy później niż planowałam. Żeby zdążyć na czas, musieliśmy biec do London Dungeon, gdyż stamtąd odbieraliśmy nasze bilety Combination Tickets. Zasada jest taka, że bilet należy odebrać konkretnego dnia do ustalonej godziny. Nie chcieliśmy, żeby pierwsza atrakcja turystyczna przeszła nam koło nosa, więc sprężyliśmy się i daliśmy radę!

The London Dungeon to londyńskie lochy zapewniające atrakcje ludziom o mocnych nerwach. Przechodząc przez mroczne korytarze, co chwilę wyskakują jeńcy ociekający krwią, wrzeszczący, rzucający się na nas. Jedni mają noże wbite w plecy, inni dziury w głowie. Zupełnie niespodziewanie stajemy twarzą w twarz z wisielcem, który dodatkowo mówi do nas szczerząc co drugi ząb. Stajemy się świadkami morderstwa z Kubą Rozpruwaczem w roli głównej. Wszystko przebiega w dość zabawnej atmosferze, choć, przyznam się, chwilami przestawało być wesoło...
Oprócz wyżej wymienionych atrakcji jesteśmy świadkami rozprawy sądowej, w której sami bierzemy udział. Na naszych oczach dokonuje się egzekucja, również z naszym wkładem. Odbywa się też prezentacja średniowiecznych tortur - tu miał okazję zabłysnąć mój mąż :)
Całość odbywa się po angielsku, w zabójczo szybkim tempie, więc znajomość języka obowiązkowa.

Po ok. 2-godzinnym pobycie w lochach skierowaliśmy się w stronę Tower Bridge. Przyznam, wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej. Zaskoczyła mnie przede wszystkim wielkość. Wieże są po prostu gigantyczne.



Tower Bridge został wybudowany w latach 1886-94. Jest to jedyny w Londynie most zwodzony. W okresie największego ruchu most podnosił się 50 razy dziennie. Dziś most jest zwodzony ok. 18 razy w tygodniu. W budynku znajduje się wystawa poświęcona historii mostu. Można wejść na położoną 43 m nad rzeką kładkę - podobno stanowi ona jeden z najlepszych punktów obserwacyjnych w mieście.



Idąc wzdłuż Tamizy, mijamy okręt wojenny z czasów II wojny światowej HMS Belfast. Jest to ostatni istniejący w Europie okręt wojenny z tych czasów. Służy on jako muzeum.

  

Z mostu Tower Bridge widać znajdującą się niedaleko twierdzę The Tower of London. Żałujemy bardzo, że nie starczyło nam czasu na wizytę w twierdzy, jednak mamy dobry powód, aby powrócić do Londynu w przyszłości, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

The Tower of London ma prawie 1000-letnią historię. Twierdza pełniła funkcję siedziby królów, więzienia, miejsca straceń, skarbca, zbrojowni. Z zewnątrz niewiele widać. Grube mury i drzewa skutecznie ograniczają widok.

Krocząc nowoczesnym mostem Millenium Bridge, dochodzimy do słynnej St. Paul's Cathedral. 

Most Milenijny to most wiszący nad Tamizą. Przeznaczony tylko dla pieszych. 

Katedra Św. Pawła powstała po wielkim pożarze Londynu w 1666r, który zniszczył jej poprzedniczkę. Ukończono ją w 1710r.  Zwiedzanie jest płatne i obejmuje również wejście  na taras widokowy - podobno kolejny wspaniały punkt widokowy.



Na koniec poszliśmy do Soho, dzielnicy artystycznej. Aby do niej dotrzeć, przeszliśmy przez Picadilly Circus - najsłynniejszy plac Londynu, niemal wiecznie zakorkowany, pełen turystów skupionych wokół słynnego pomnika Erosa.
Picadily Circus to punkt obowiązkowy wycieczki do Londynu, jednak jest to miejsce bardzo nieatrakcyjne. Pozytywne wrażenie robi jedynie nocą, kiedy ożywają neony.
Zwiedzając Londyn, nie trzeba wybierać się specjalnie do Picadilly Circus. Prędzej czy później przejdziemy tędy samoistnie....


Późno zaczęliśmy zwiedzanie, nie zrealizowaliśmy niestety całego planu, ale cieszymy się, że i tak udało nam się dużo zobaczyć. Wróciliśmy do hotelu obolali, zmęczeni i potwornie zmarznięci. O ile pogoda w dzień trafiła nam się przecudowna, wieczory były przeraźliwie zimne. Było to strasznie uciążliwie. W ciągu dnia chodziliśmy obładowani kurtkami i bluzami, które wieczorami okazywały się niezbędne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz