niedziela, 1 kwietnia 2012

Londyn maj 2011 - dzień III


3 dzień w Londynie był najcięższy, bo zaplanowaliśmy aż 3 muzea. Zaczęliśmy od najprzyjemniejszego - Madame Tussaud's.

Muzeum Figur Woskowych - jedna z najważniejszych i najdroższych niestety atrakcji Londynu. Pojedynczy bilet bez ulg kosztuje 30 funtów. My w bilecie combi płaciliśmy niecałe 20. Zaoszczędziliśmy pieniądze i czas, bo mając bilet w ręce, weszliśmy bez kolejki, a ta miała z kilkadziesiąt metrów...

Wizyta w muzeum to świetna przygoda. Nieczęsto zdarza się okazja, gdy można uścisną rękę członkowi rodziny królewskiej! Ciekawie było też stanąć obok światowych gwiazd muzyki i filmu. Niektórzy byli jak żywi!


















Wizyta w Madame Tussaud's trwała ok 2h.

Kolejny punkt w grafiku - Natural History Museum.



Mnie to muzeum podobało się najbardziej. Kolekcje podzielone są tematycznie. Nie lada atrakcją jest to, że można samemu przeprowadzić doświadczenie, obejrzeć na filmie funkcjonowanie organizmu, rozwiązać quiz, zobaczyć dinozaura ruszającego się i sprawiającego wrażenie prawdziwego! Dzieci aż krzyczały z radości. Nie ukrywam, że i ja miałam niezłą radochę :)

Muzeum zawiera imponującą kolekcję paleontologiczną. 



 

 

Model płetwala błękitnego:

 

 Mierzy on ponad 28 m. Wiszący nad nim 25-metrowy szkielet jest prawdziwy.

 Meteor:



W Muzeum Naturalnym znajduje się też imponująca wystawa kamieni szlachetnych. Uwagę trzeba też poświęcić wystawie Power Within, gdzie odbywają sie symulacje, np. trzęsienia ziemi.

Na Muzeum Naturalne trzeba zarezerwować minimum 3 godziny. Wchodzimy za darmo.

Najpierw muzeum figur woskowych, potem naturalne. Co tu ukrywać - mieliśmy zwyczajnie dość. Jednak do Londynu nie jeździ się co tydzień. Nieprędko tu wrócimy, więc zebraliśmy siły i postanowiliśmy wycisnąć z tego pobytu ile się da. Obrany kierunek - Science Museum.

Muzeum Nauki obejmuje tyle różnorodnych zbiorów, że nie da się w ciągu kilku godzin przystanąć przy każdym eksponacie. Wizyta w nim jedynie zaostrzyła apetyt i utwierdziła w przekonaniu, że do Londynu trzeba będzie wrócić. Bez dwóch zdań!

Zaczęliśmy od motoryzacji. Najpierw pojawiły się silniki, później samochody i inne pojazdy.



Również kosmiczne:



Moduł dowodzenia Apollo 10.

Następnie przeszliśmy przez galerię lotnictwa:


 

Szkoda, że i statki nie były w rozmiarach rzeczywistych ;)



Skończyliśmy na galeriach rolnictwa, medycyny.

Do Science Museum również wchodzimy za darmo.

Będąc w okolicy Kensington, mimo że już sił brakowało, skierowaliśmy się do Kensington Palace.

Minęliśmy po drodze charakterystyczną dla Londynu budkę telefoniczną, przy której zdjęcia nie mogłam sobie odmówić...


Kensington Palace stał się tak słynny po śmierci księżnej Diany, gdyż był jej ostatnim domem.

Gmach pochodzi z XVIII w. W apartamentach udostępnionych dla zwiedzających można zobaczyć kolekcję strojów ceremonialnych, podziwiać podobno wspaniałe malowidła sufitowe.


Słynne są też ogrody, m.in. ze względu na ogromny pomnik księcia Alberta (53 m wysokości).



Na przeciwko pomnika znajduje się Royal Albert Hall, czyli sala koncertowa, miejsce różnych wydarzeń kulturalnych.


Po spacerze po słynnym Hyde Park - największym i najbardziej popularnym parku w Londynie (138 ha), udaliśmy się do Harrods.

 

Harrods to nie tylko centrum handlowe - to instytucja. Znana na całym świecie i znajdująca się w czołówce atrakcji turystycznych w Londynie. Weszliśmy do środka, jednak nie rozgościliśmy się na długo. Czuliśmy się tam zupełnie nie w swojej bajce :)


Wracając do hotelu mijaliśmy typowe londyńskie widoki. Pojawiły się piętrowe autobusy.
Te turystyczne:


I publiczne, którym też obowiązkowo przejechaliśmy jeden przystanek :)

 

Były też londyńskie taksówki - rzeczywiście wszystkie czarne:

 


I typowe londyńskie budownictwo:



Wracając, wysiedliśmy na Waterloo Bridge, skąd rozciąga się wspaniały widok na Londyn... Na to jednak trzeba poświęcić nowy post :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz