sobota, 10 maja 2014

Teneryfa 2014 - podwójne pożegnanie...

Ostatni dzień upływa nam zawsze na żegnaniu się z miejscem, w którym wypoczywaliśmy, które zwiedzaliśmy, którym się ekscytowaliśmy, i w którym cieszyliśmy się sobą przez ostatnie kilka dni. Ostatniego wieczoru wybraliśmy się na Playa de la Arena. Ten zakątek najbardziej nas zauroczył w Puerto de Santiago i tu chcieliśmy pożegnać się z Teneryfą.


 

Bardzo polubiłam to miejsce. Było czyste, urokliwe i wbrew pozorom spokojne. Turyści zdecydowanie wolą leżeć bezwładnie pod parasolem przy basenie niż zaryzykować ubrudzenie się czarnym wulkanicznym piaskiem. Mimo to spotkaliśmy kilku śmiałków, którzy zażywali kąpieli. My nie zdecydowaliśmy się. Prąd był silny, a z dna wszędzie wystawały kamienie. Wystarczył nam spacer i relaks przy zachodzącym słońcu.


Ocean w tym miejscu jest piękny. Otaczające plażę skały tworzą mur chroniący przed wiatrem, a jednocześnie sprawiają, że wpadające w przesmyk fale suną ku plaży jakby ze zdwojoną siłą, by rozbić się na spoczywających na brzegu skałach. Całość jest tak malownicza, że można by tak słuchać i podziwiać bez końca...




Wyjazd na Teneryfę miał dla nas szczególne znaczenie. Chcieliśmy nim pożegnać się z dotychczasowym życiem, no może nie pożegnać się na zawsze, ale z pewnością na pewien czas. Chcieliśmy odpocząć od codzienności, pobyć z dala od przyziemnych trosk i zmartwień i pobyć tylko we dwoje... A właściwie we troje, bo choć ledwie jeszcze wtedy widoczna L. nie dawała o sobie znać, nie zapomnieliśmy o niej ani na chwilę. Wręcz przeciwnie, to Ona właśnie uczyniła ten, w porównaniu do naszych poprzednich, niepozorny wyjazd niesamowicie wyjątkowym i niepowtarzalnym.


1 komentarz:

  1. piękna relacja z Teneryfy! życzę szczęścia i wielu podróży z Dzidziusiem :)

    OdpowiedzUsuń