poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Kenia 2013 - LEW

Każdy turysta wyruszając na safari liczy na to, że uda mu się zobaczyć wszystkich przedstawicieli Wielkiej Piątki. Największe znaczenie ma jednak król - my mieliśmy szczęście, bo spotkać lwa w Parku Narodowym Tsavo nie jest łatwo, a my widzieliśmy go dwukrotnie.

Kiedy w okolicy pojawia się lew, wszelkie zakazy obowiązujące dla pojazdów mechanicznych przestają mieć znaczenie. W głośniku CB radia słychać tylko "simba", a kierowca wciska pedał gazu i pędzi z prędkością bliską 100 km/h we wskazane miejsce. Turysta to jego żywiciel - im bardziej będzie zadowolony tym większy pozostawi napiwek w TIP BOXie zamontowanym tuż obok kierownicy...

Dojeżdżamy na miejsce. Początkowo jesteśmy nieco zmieszani, na sawannie pustka, na horyzoncie pojawia się jedynie kępa krzaków. Wszystko staje się jasne, kiedy wokół zarośli zaczynają krążyć busy. Nadjeżdża pierwszy, piąty, dziesiąty. Każdy czeka w kolejce na swoją chwilę, która trwa zaledwie kilka minut. Rozlega się błysk fleszy, słychać zamykające się migawki. Na safari obowiązuje cisza, nie wolno płoszyć zwierząt, jednak to tu to tam rozlegają się oklaski, ktoś krzyczy "kici kici".

Może  to wszystko nie brzmi zbyt magicznie, a raczej komicznie i niedorzecznie, jednak w chwili kiedy zza gałęzi wyłania się głowa króla, a potem kolejna i następna, serce zaczyna bić mocniej. Jest! Taki prawdziwy! Nie schowany za kratami, uwięziony, smutny, nie wiedzący co to wolność, czym jest sawanna, co znaczy walka o pożywienie. Jest! W trakcie sjesty poobiedniej, chowa się przed ostrymi promieniami słońca. Ciężko dyszy, rozlega się leniwie. Jesteśmy zaledwie kilka metrów od niego, mógłby się zdenerwować, wyskoczyć z krzaków, wskoczyć na maskę. Ale po co? Jest u siebie. Sprawia wrażenie, jakbyśmy niewiele go interesowali. Zdaje się myśleć "dobra, popatrzcie sobie i spadać".

A my, jak na zawołanie, pstrykamy parę zdjęć, obserwujemy przez chwilę i odjeżdżamy...
Dzisiejsze polowanie było udane. My - turyści cieszymy się z doskonałych ujęć, ze wspaniałych widoków. Kierowca busa wraca do lodży z błyskiem w oku. Błyskiem jaki pojawia się na monecie w blasku słońca... Pewnie słyszy już jej dźwięk na dnie tip boxa...



Lew to jedyny spośród wielkich kotów, który żyje w stadzie.
Samce są dużo większe od samic - dorosły samiec waży ponad 200 kg, a samica ok. 150.
Ponadto samca poznaje się po grzywie. Grzywa jest wyznacznikiem zdrowia i siły. Im bujniejsza tym większy respekt wśród pozostałych osobników. Udowodniono, że stan grzywy zależy też od temperatury - im chłodniej tym większa grzywa. Być może dlatego lwy z  gorących terenów Tsavo nie posiadają grzywy wcale bądź jest ona bardzo uboga.

Mimo że lew powszechnie określany jest królem dżungli, w lesie się go raczej nie spotka. Występuje na otwartych równinach.

Lwy żyją w grupach rodzinnych. W stadach jest bardzo wyraźnie określony podział zadań. Samce bronią terytorium i zapładniają samice. Samice natomiast zajmują się polowaniem i opieką nad młodymi. Samce stale rywalizują o przywództwo w stadzie. Jeżeli przewodniczący samiec zostanie pokonany przez innego, odchodzi ze stada i raczej już nigdy do niego nie wraca.

Lwy najczęściej polują na ssaki kopytne (antylopy, zebry, gazele, żyrafy). Najczęściej polują w nocy. Strategia polowania polega na tym, że zaganiają ofiarę do pułapki, gdzie zwierzę zostaje powalone i uduszone. Zdobycz zostaje podzielana na wszystkich osobników, jednak obowiązuje pewna hierarchia - najpierw najada się najsilniejszy lew, po nim pozostałe samce, następnie samice, a młode na końcu.

Populacja lwów stale się zmniejsza. Człowiek wkracza ze swoją działalnością coraz dalej, zmniejszając przy tym ich naturalne środowisko. Ponadto lwy są drapieżnikami, które często zagrażają zwierzętom hodowlanym, więc padają często ofiarą człowieka. Przez ostatnie 25 lat populacja lwów zmniejszyła się ze 100 000 do ok. 25 000.



Lwy z Tsavo mają swoją oddzielną historię. W 1898 r na rzece Tsavo Brytyjczycy rozpoczęli budowę mostu kolejowego. Podczas prac budowlanych wielu robotników zostało zabitych przed dwa bezgrzywe samce lwów. Aby uniknąć zagrożenia ze strony zwierząt, pracownicy budowali ogrodzenia wokół obozów, jednak lwy nauczyły się je pokonywać i napady na ludzi odbywały się systematycznie. Kierownik budowy inżynier podpułkownik Henry Patterson wielokrotnie usiłował zastrzelić groźne zwierzęta. Udało mu się to w grudniu 1898 roku. Trofea używał jako dywany, a  po 26 latach skóry wraz z czaszkami sprzedano do Muzeum w Chicago, gdzie zostały wypchane i do dziś stanowią największą atrakcję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz