czwartek, 3 marca 2016

Spacer po Atenach cz.III

Jak spędzić kolejny dzień w Atenach?

Od czego trzeba zacząć, chyba już wiecie :)


Będąc w Atenach, czuje się wszechobecną atmosferę starożytnych myślicieli i początków demokracji. Może nieco koloryzuję, pomyślałby ktoś. Gdzie ta atmosfera? Pośród tłumów na Place? W gwarze ulicznego targu? A może w posępnych minach Ateńczyków, rozmyślających o kryzysie gospodarczym, w którym Grecja tkwi od paru lat. Z pewnością też nie na pchlim targu w dzielnicy Monastiraki ani na ławce tłocznie zapełnionej przez bezdomnych na placu o tej samej nazwie.
A ja na przekór powiem, że właśnie TAK! Właśnie tam. Wszędzie. Dla mnie wyjazd do Aten był spełnieniem długo wyczekiwanego marzenia i w każdej sekundzie miałam przed oczami rozwijającą się tu i kwitnącą przed wiekami kulturę, architekturę, demokrację. Oczami wyobraźni kreowałam sceny dziejące się na terenie Agory Ateńskiej. Wsłuchując się w uliczny gwar, słyszałam nawoływania kupców, mądrości polityków, wątpliwości filozofów, głośno wypowiadane kwestie aktorów. Może i niewiele przetrwało do dziś, może i wygląda to jak elementy zburzonej układanki, jednak dla mnie magia pozostała. I starałam się czerpać z niej ile tylko było można. Tyle emocji kłębiło się w środku, że kofeina na pobudzenie była zupełnie zbędna. Jednak dzień zaczyna się zdecydowanie przyjemniej, gdy witamy go pod Akropolem, sącząc aromatyczną kawę ze świeżo zmielonych ziaren i zagryzając ją przepyszną solidną porcją węglowodanów.

Spacer po śpiącej Place pomaga pozbyć się ostatnich śpiochów z kącików oczu. Sklepiki jeszcze zamknięte. Większość turystów głęboko śpi po nocnej imprezie. Tylko my i okoliczni mieszkańcy, a jeśli gwar to ten wywołany przez spieszące się do szkoły dzieci.

 

Nawet ulice nie są jeszcze tak zatłoczone jak w ciągu dnia.


Kiedy Ateny dopiero budzą się ze snu, jest miejsce, które tętni życiem na całego. To targ rybny. Z daleka słychać nawoływanie. Nie sposób przejść obok wąskiego wejścia do dużej hali obojętnie. Mimo że śmierdzi okrutnie - nie znoszę zapachu ryb, a teraz to nawet podwójnie, ludzi mnóstwo a na ziemi płynie rzeka wszystkiego, nieśmiało weszliśmy do środka.

  



Oprócz przeróżnych gatunków ryb na stołach roiło się od owoców morza: krewetki, kalmary, kraby, ośmiornice i inne cuda, których nawet nazwać nie potrafię.

 



Tuż obok hali rybnej, targ mięsny.

 


A kilka kroków dalej przy ulicy mnóstwo sklepików z ziołami, przyprawami, suszonymi owocami, orzechami.




 

Bardzo pobudzająca mieszanka kolorów i aromatów.

Tuż obok stoiska ze słodkościami. Chałwy, ciasteczka, praliny, precle. Greckie specjały. Nie sposób skosztować wszystkiego, ale warto skusić się chociaż na małe co nieco :)


Po drugiej stronie ulicy dzieje się niewiele mniej. Targ owocowo-warzywny z produktami, których nie potrafię rozpoznać.



Kupcy przekrzykują się, kuszą, częstują. A nam ślinka cieknie na widok tych wszystkich soczystych smakołyków. Gdyby tylko można zabrać odrobinę do domu i smakować każdego dnia po trochu...

Zmierzamy do Olimpejonu, po drodze mijając Łuk Hadriana - wzniesiony w 132 r przez Ateńczyków wyznaczał granicę Aten antycznych i rzymskich. 

 

Po drugiej stronie można zobaczyć ruiny term rzymskich, na które natrafiono podczas prac przy budowie metra. 

 

Wreszcie przekraczamy bramy wykopalisk, których główną atrakcją są runy świątyni Zeusa Olimpijskiego. Teren szczególnie przyciąga wzrok z góry, najlepiej widać go ze szczytu Akropolu.

 

 

Od razu widać, że zostało jedynie kilka kolumn, jednak całość prezentuje się wyjątkowo okazale. Kolumny stoją majestatycznie, imponują wielkością i pozwalają odtworzyć pierwotny wygląd tego miejsca przy uruchomieniu wyobraźni, a ci, którzy uwielbiają podróże, nie powinni mieć z tym problemu.

 

Budowę świątyni Zeusa rozpoczęto w VI w. p.n.e. a zakończono dopiero w II w. n.e. Budowla miała długość ponad 200 m. Na całość składały się 104 kolumny, każda o wysokości 17,25 m . Do dziś przetrwało ich 16. 

 

Mimo że są ogromne rozbieżności między tym co było a tym co pozostało, spacer po Olimpejonie oceniam pozytywnie. Gdyby nie to, że bilet do tego miejsca zawierał się w pakiecie, pewnie byśmy tu nie zawędrowali. A byłaby szkoda ominąć to miejsce, bo atmosferę ma niesamowitą nie tylko ze względu na same ruiny ale i na widoki, jakie się stąd roztaczają.

Jednak z najpiękniejszych panoram na Akropol, jaką widzieliśmy podczas naszego pobytu w Atenach:


My mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy niesamowitą pogodę jak na połowę listopada. Sami Ateńczycy byli całkowicie zdezorientowani. 25 stopni o tej porze roku to nie jest dla nich codzienność. Kiedy wyruszaliśmy z hostelu o poranku w sandałach, krótkich spodenkach i t-shirtach, mijały nas dziwaczne spojrzenia ludzi w adidasach, dżinsach i kurtkach.

Stwierdziliśmy, że szkoda spędzać takie dni pod dachem, więc zrezygnowaliśmy z muzeów. Jednak w przypadku niesprzyjającej aury, Ateny mają ich do zaoferowania mnóstwo.
Oto kilka z nich:
- Muzeum Archeologiczne Akropolu - budynek zawiera eksponaty Aten antycznych, rzymskich i bizantyjskich, kolekcja obejmuje dzieła sztuki wydobyte z ziemi na Akropolu i jego zboczach.
- Muzeum Benakisa - prywatne muzeum, podobno jedno z najlepszych w kraju, które zawiera m.in. przedmioty z czasów mykeńskich, biżuterię i rzeźbę z Egiptu, Azji Mniejszej i Mezopotamii oraz bogatą kolekcję greckich strojów ludowych.
- Muzeum Bizantyjskie i Chrześcijańskie - z kolekcją ikon, przedmiotów liturgicznych.
- Muzeum Numizmatyczne - z kolekcją monet z antycznej Grecji, Rzymu i Bizancjum.
- Narodowe Muzeum Historyczne - z kolekcją pamiątek narodowych w większości z czasów wojny o niepodległość na początku XIX w.
- Galeria Narodowa - zawiera najbogatszą w kraju kolekcję sztuko greckiej.

Można też nieskończenie odwiedzać kościoły, cerkwie, katedry. Uwagę zwraca katedra metropolitalna ze względu na swoją wielkość. Niestety cała pokryta była rusztowaniami. Za to ciekawie prezentował się kościół św. Katarzyny - XI wieczna świątynia stojąca poniżej poziomu ulicy.


Kiedy już Plaka nie ma przed nami tajemnic, a do obiadu jeszcze daleko, można przejść się w okolice pchlego targu na Monastiraki. Zaczyna się on bazarem niczym funkcjonujące u nas niegdyś 'szaberplace". Dawno już nie spotkałam się z takim miejscem, gdzie można było zakupić flanelowe koszule, marnej jakości zegarki, pseudoskórzane paski, plecione torby. Na ateńskich uliczkach takie stragany to norma. Ja pamiętam je z czasów dzieciństwa.


A na pchlim targu kupić można właściwie wszystko - od mebli po elektronikę na dziecięcych zabawkach kończąc. Jestem pewna, że koneserzy potrafią wyłapać tu prawdziwe perełki.


Sama już nie jestem pewna, czy Ateny kojarzą mi się tak smakowicie ze względu na naprawdę dobrą kuchnię czy to kwestia mojego odmiennego stanu. Jedno jest pewne, na samą myśl o tym wyjeździe ślinianki pracują ze zdwojoną siłą. Talerz mięsa pod różną postacią uraczył nasze podniebienia w porze obiadowej. Zimne piwko pasowało tu idealnie. Niestety mi przypadła tylko woda.


Minusem późnej jesieni w Grecji są krótsze dni i szybciej nachodzące wieczory. Z drugiej strony można obrócić tę kwestię na korzyść. Zabytki najpiękniej prezentują się pod osłoną nocy, kiedy nie widać tego, co uroku nie dodaje a wyeksponowane jest to, na czym powinno się skupić wzrok.
O zmroku polecam wycieczkę na Likavitos.


Likavitos jest najwyższym wzgórzem w mieście. Ze swoimi 277 m n.p.m wyróżnia się spośród położonych w dolinie Aten oraz wyraźnie odznacza się zielenią na tle białej jednolitej architektury miasta. Na szczyt można dojść schodami lub pojechać naziemną kolejką linową. My skorzystaliśmy z samochodu, który wynajęliśmy, aby wybrać się w nieco dłuższą podróż po kraju, dojechaliśmy wąską uliczką jak wysoko się dało, zostawiliśmy autko na parkingu i na szczyt doszliśmy kamiennymi schodkami. Z parkingu tuż obok teatru szliśmy ok 20 min.


Na szczycie jest kawiarnia, w której podają m.in. pyszny sok z pomarańczy oraz kościołek Agios Georgios otoczony tarasem widokowym. Obleganym, gdyż z tego właśnie miejsca rozpościera się widok na perłę Aten czyli oświetlony Akropol.



Wspaniałe miejsce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz