czwartek, 12 grudnia 2019

Cypr - Góry Troodos - klasztor Kykkos


Będąc na Cyprze, można zapomnieć o całym świecie. Szmaragdowa woda, miękki piasek, pyszna kuchnia sprawiają, że nie chce nam się ruszyć naprzód. Większość historycznych 'must see' znajduje się na wybrzeżu, więc nie trzeba się oddalać zbytnio od plaży, aby poczuć ducha starożytności. Tymczasem w głębi wyspy czekają wyjątkowe miejsca do odkrycia! Pakujemy więc tyłki do naszego Cyprus-mobile i ruszamy na spotkanie... z Przygodą oczywiście (wiem, nie jestem oryginalna).



Ruszamy w góry Troodos. Pierwszy przystanek - Klasztor Kykkos... chciałoby się napisać, ale rzeczywistość jest zupełnie inna (pierwszy przystanek po 15 km na jedynkę, po kolejnych 10 na dwójkę, a kilka minut później akcja 'zwrot śniadania' i przy tej zatrzymamy się na dłużej).


 

Droga z Pafos w kierunku klasztoru Kykkos wiedzie pod górę i w kształcie litery S. Nic więc dziwnego, że po kilku kilometrach, jak w przyśpiewce 'na lewo, na prawo, w górę i w dół' żołądek Kajetana, bo on ma z nas wszystkich najbardziej wrażliwy, zaprotestował. Prawie złapałam śniadanie do woreczka i to jest ten moment, gdy 'prawie' ma ogromne znaczenie. Niestety. Syn do przebrania, tylne siedzenie wraz z fotelikiem do czyszczenia. Mamy już wprawę, bo Kajto często funduje nam takie atrakcje, więc uwinęliśmy się z tym szybko i gdy znad wyczyszczonych już: siedzeń, fotelika i dziecka podnieśliśmy oczy, oniemieliśmy. Piękne miejsce wybrał. Ma wyczucie czasu i wrażliwość na piękno natury chłopak. Kręta droga, panorama na okolicę. Idealny pejzaż na postój. Postaliśmy więc i oddychaliśmy widokami. Piękne zdjęcia mamy stamtąd...



Klasztor Kykkos jest oddalony nieco ponad 70 km od Pafos, a trasa zajmuje około 2h. Droga jest bardzo dobra, jednak kręta i prowadzi pod górę. Widoki oszałamiające.



Sam klasztor to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na wyspie. Jest to klasztor prawosławny, męski, pod wezwaniem Matki Bożej. W internecie piszą, że klasztor liczy sobie ponad 900 lat i jest najbogatszym klasztorem na wyspie. Jego najcenniejszą relikwią jest ikona Matki Bożej Miłosierdzia, której twórcą jest, jak mówi tradycja, sam Łukasz Ewangelista.


Klasztor zachwyca ilością, wielkością i bogactwem ikon. Krużganki, korytarze, ściany ozdobione są ikonami. Podczas spaceru po klasztorze nieustannie towarzyszą nam te niesamowite dzieła sztuki.


 

Podczas wizyty w kościele przyklasztornym można zobaczyć jak wygląda nabożeństwo prawosławnych, a przylegającej do kościoła sali można przyjrzeć się relikwiom prawosławnych świętych. Fotografowanie jest tam zakazane. Z resztą nawet gdyby nie było, powstrzymałabym się od robienia zdjęć. W gablotach znajdują się najróżniejsze relikwie, przechowywane z ozdobnych złoconych skrzyneczkach. Relikwie są wyeksponowane. Można zobaczyć fragmenty kości, skóry, oczu. Fascynujące, przerażające, trudno powiedzieć. Osobliwe - to na pewno.



Przed wizytą w klasztorze pamiętajmy, że jest to miejsce religii, kultu, modlitwy. Zadbajmy o odpowiedni strój. Jeśli jednak ktoś się nie przygotuje, nic straconego, można odziać się w fioletowe peleryny, dostępne na miejscu bez dodatkowych opłat.



W klasztorze jest też dodatkowo płatne muzeum, które jednak odpuścilibyśmy sobie, gdybyśmy wcześniej wiedzieli, co tam zobaczymy. No nic ciekawego, krótko mówiąc, a wstęp kosztuje 5E.





W górach Troodos warto zahaczyć o miasteczka i wioseczki  tworzące cypryjski szlak wina. Panuje w nich lokalny klimat, który tworzą kramy z lokalnymi produktami, kawiarenki i restauracje, ryneczki, kamienne uliczki, tamtejsza architektura. My na dłużej zatrzymaliśmy się w Omodos, gdzie zwiedziliśmy niewielki Klasztor Krzyża Świętego, kupiliśmy trochę słodkich winogron i dwa granaty. Nie napiliśmy się niestety wina, ale kawy owszem.



 


 To nie ciąża, to aparat ;)

Góry Troodos to też cel miłośników wędrówek i wodospadów. Najbardziej znane to Myllomeris i Kaledonia. My wybraliśmy ten pierwszy. Samochód zostawiliśmy na parkingu w Pano Platres, stamtąd udaliśmy się w godzinną wędrówkę.



Trasa jest przyjemna i malownicza, wędrujemy w towarzystwie strumyka, w dużej mierze w cieniu. Są też i podejścia, są widoki, a na miejscu kojący chłód zimnej wody. Lubimy takie miejsca.





 

2 komentarze:

  1. Już dawno tu nie zaglądałam, ponieważ nie było nowych postów. Jak miło przypomnieć sobie o super blogu, który zainspirował mnie poniekąd do podróży do Stanów, i okazuje się, że znowu podróżujecie :) Powodzenia w dalszych wojażach, oby było ich jak najwięcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Podróżujemy dalej! W powiększonym składzie. Jest teraz dwa razy więcej emocji, radości i nieprzewidzianych sytuacji! Ale zdecydowanie warto! Tylko na systematyczne pisanie czasu brak... ale obiecuję poprawę!

      Usuń