środa, 9 września 2015

Wzdłuż Adriatyku - dzień 3 - Split

Do Splitu dotarliśmy około 15.00. Żar lał się z nieba, więc marzyliśmy tylko o chłodnej morskiej wodzie. Plaże Splitu głównie kamieniste, miejskie, nie przekonały nas. Zapytaliśmy na miejscowej stacji benzynowej i dowiedzieliśmy się, że mniej-więcej w odległości 5 km od Splitu na południe ciągną się długie, ładne, piaszczyste plaże. Takie, że można wybierać - przetłumaczone dosłownie :). Więc pojechaliśmy i nie żałowaliśmy. Plażę znaleźliśmy w pierwszej miejscowości za Splitem. Nie patrzyliśmy na znaki, ale po przeanalizowaniu mapy wydaje mi się, że była to Podstrana. Rzeczywiście źródła internetowe chwalą plaże tej miejscowości, więc najprawdopodobniej trafiliśmy właśnie tam.

 

Słońce, piasek, woda - zupełnie zawróciły nam w głowie. Byliśmy tak spragnieni lata, że zupełnie postradaliśmy zmysły i ... nie użyliśmy ani kropli filtra. Przeleżeliśmy na pełnym słońcu ze 2-3 h i... spiekliśmy się jak kurczaki na rożnie.

 

 

W rezultacie było to nasze pierwsze i ostatnie opalanie na tym urlopie. W nocy spaliśmy w bezruchu, bo każdy, nawet najmniejszy kończył się okropnym bólem. Przez kolejne trzy dni czuliśmy dyskomfort chodząc, siedząc, leżąc, a ja nie założyłam stanika do ostatniego dnia :). Do dziś uśmiechamy się pod nosem na wspomnienie naszej głupoty. Jakbyśmy pierwszy raz w życiu wybrali się na urlop. Jakbyśmy nigdy w Turcji, Egipcie czy Kenii nie byli... Ach, człowiek się uczy całe życie ;)

Ok, ale przejdźmy do Splitu, wszak o tym głównie miał być dzisiejszy post.

Split to drugie co do wielkości (po Zagrzebiu) miasto Chorwacji. Wjeżdżając do miasta widać, że jest to duży ośrodek gospodarczy i przemysłowy. Na początku niekoniecznie robi dobre wrażenie - przybyszów witają rozległe blokowiska, zatłoczone drogi, liczne skrzyżowania. To co interesuje turystów, znajduje się w obrębie Starego Miasta.

Turyści kierują pierwsze kroki w stronę Pałacu Dioklecjana (najważniejsza budowla Starówki). I pewnie niejeden stojąc na promenadzie z oczami skierowanymi w stronę Starego Miasta, zadaje sobie pytanie, gdzie ten pałac?

 

Aby go dostrzec, trzeba się dobrze przyjrzeć, gdyż dziś w pozostałości pałacu zostały wbudowane domy mieszkalne. Pałac był tak ogromny, że jego korytarze współcześnie stanowią uliczki Starego Miasta. O ogromie pałacu świadczy fakt, że dziś w jego obrębie stoi 220 budynków, w których mieszka ok. 3 tyś. ludzi.


Rezydencja Dioklecjana została wybudowana na przełomie III/IV w. Cesarz budował swój pałac z wielkim rozmachem. Budowla miała 215 m długości na 181 m szerokości. Chroniły ją mury obronne dochodzące do 26 m wysokości i 2 m grubości. Centralną część pałacu stanowił obniżony o kilkadziesiąt centymetrów dziedziniec. Uwagę przykuwa znajdujący się na nim sfinks sprzed 3,5 tyś. lat.

 



Z dziedzińca wchodzi się do Katedry św. Dujama - dawne mauzoleum Dioklecjana z charakterystyczną wysoką na 61 m dzwonnicą.

 

Nieopodal wąską uliczką dochodzi się do dawnej rzymskiej świątyni Jupitera, przekształconej w VII w. na chrześcijańskie baptysterium.

Patrząc na mapę Starówki, atrakcje wyliczać można długo: Pałac Ivellio, Pałac Milezi, Pałac Cindro, Muzeum Etnograficzne, Miejskie, kościoły: św. Dominika, Świętego Ducha, św. Eufemi. Nie będę teraz przepisywać przewodnika i opisywać każdej z nich. Kto zainteresowany, zrobi to sam. O wiele przyjemniej będzie, gdy wkleję kilka zdjęć i obrazowo przedstawię to, co nas w Splicie zauroczyło.





 

 


W Splicie skusiliśmy się na miejscowe specjały. Zauważyliśmy, że podstawą kuchni jest mięso. Na obiad dostaliśmy go sporo. Jako dodatek podano frytki. I żadnej zieleniny (oprócz listka sałaty dla dekoracji).


Ja zamówiłam mielone przypominające wyglądem kiełbaski. Danie nazywa się Ćevapčići .


Krzyś wybrał grillowaną jagnięcinę. Do obu dań dostaliśmy przepyszny sos ajvar - z pieczonej papryki i bakłażanów.

W Splicie zatrzymaliśmy się w Panorama Rooms. Spaliśmy w 2-os. pokoju ze wspólną łazienką i aneksem kuchennym. W kuchni przydatne okazały się zapewnione przez właściciela produkty. Był tylko jeden problem - produkty do użytku ogólnego nie były oznaczone, więc nie wiadomo było, czy mleko do kawy jest wspólne czy jednak prywatne. Druga kwestia - jak długo przykładowe mleko jest już otwarte i czy nadaje się w ogóle do spożycia... Przydałoby się tę kwestię ulepszyć...

Niezaprzeczalnym plusem noclegu był taras z widokiem na Split znajdujący się na dachu. Po całym dniu bardzo miło było wypić tam zimne piwko, a jeszcze przyjemniej było zjeść przed wyjazdem śniadanie.

Panorama Rooms niełatwo odnaleźć wśród labiryntu uliczek. Zabudowa Splitu przyprawia o ból głowy. Znalezienie miejsca parkingowego również graniczy z cudem. Jazda wąskimi uliczkami już nie mówiąc o manewrowaniu w nich to sprawa dla wprawionych kierowców. Nam udało się odbyć wizytę w Splicie bez ani jednej rysy na karoserii, ale myślę, że mieliśmy duże szczęście.

       

 

Za to kiedy udało nam się już zaparkować i znaleźć apartament, odkryliśmy krótką drogę do centrum, która łagodnymi schodami i wąską uliczką prowadziła w dół wprost na Plac Republiki, a stamtąd już bliziutko do promenady i Starówki.


2 komentarze:

  1. Matko jak pięknie!!!! Ja chcę na wakacje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W Chorwacji jesteśmy zakochani i co roku wybieram się do innej miejscowości na wakacje. Zdjęcia i opisy świetnie się ogląda i czyta, na pewno zostaną wam miłe wspomnienia. Prowadzimy portal o Dalmacji - chorwackiej miejscowości i nie uwzględniłaś m.in. kosztów za nocleg, a to bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń