Słońce, piasek, woda - zupełnie zawróciły nam w głowie. Byliśmy tak spragnieni lata, że zupełnie postradaliśmy zmysły i ... nie użyliśmy ani kropli filtra. Przeleżeliśmy na pełnym słońcu ze 2-3 h i... spiekliśmy się jak kurczaki na rożnie.
W rezultacie było to nasze pierwsze i ostatnie opalanie na tym urlopie. W nocy spaliśmy w bezruchu, bo każdy, nawet najmniejszy kończył się okropnym bólem. Przez kolejne trzy dni czuliśmy dyskomfort chodząc, siedząc, leżąc, a ja nie założyłam stanika do ostatniego dnia :). Do dziś uśmiechamy się pod nosem na wspomnienie naszej głupoty. Jakbyśmy pierwszy raz w życiu wybrali się na urlop. Jakbyśmy nigdy w Turcji, Egipcie czy Kenii nie byli... Ach, człowiek się uczy całe życie ;)
Ok, ale przejdźmy do Splitu, wszak o tym głównie miał być dzisiejszy post.
Split to drugie co do wielkości (po Zagrzebiu) miasto Chorwacji. Wjeżdżając do miasta widać, że jest to duży ośrodek gospodarczy i przemysłowy. Na początku niekoniecznie robi dobre wrażenie - przybyszów witają rozległe blokowiska, zatłoczone drogi, liczne skrzyżowania. To co interesuje turystów, znajduje się w obrębie Starego Miasta.
Turyści kierują pierwsze kroki w stronę Pałacu Dioklecjana (najważniejsza budowla Starówki). I pewnie niejeden stojąc na promenadzie z oczami skierowanymi w stronę Starego Miasta, zadaje sobie pytanie, gdzie ten pałac?
Aby go dostrzec, trzeba się dobrze przyjrzeć, gdyż dziś w pozostałości pałacu zostały wbudowane domy mieszkalne. Pałac był tak ogromny, że jego korytarze współcześnie stanowią uliczki Starego Miasta. O ogromie pałacu świadczy fakt, że dziś w jego obrębie stoi 220 budynków, w których mieszka ok. 3 tyś. ludzi.
Rezydencja Dioklecjana została wybudowana na przełomie III/IV w. Cesarz budował swój pałac z wielkim rozmachem. Budowla miała 215 m długości na 181 m szerokości. Chroniły ją mury obronne dochodzące do 26 m wysokości i 2 m grubości. Centralną część pałacu stanowił obniżony o kilkadziesiąt centymetrów dziedziniec. Uwagę przykuwa znajdujący się na nim sfinks sprzed 3,5 tyś. lat.
Z dziedzińca wchodzi się do Katedry św. Dujama - dawne mauzoleum Dioklecjana z charakterystyczną wysoką na 61 m dzwonnicą.
Nieopodal wąską uliczką dochodzi się do dawnej rzymskiej świątyni Jupitera, przekształconej w VII w. na chrześcijańskie baptysterium.
Patrząc na mapę Starówki, atrakcje wyliczać można długo: Pałac Ivellio, Pałac Milezi, Pałac Cindro, Muzeum Etnograficzne, Miejskie, kościoły: św. Dominika, Świętego Ducha, św. Eufemi. Nie będę teraz przepisywać przewodnika i opisywać każdej z nich. Kto zainteresowany, zrobi to sam. O wiele przyjemniej będzie, gdy wkleję kilka zdjęć i obrazowo przedstawię to, co nas w Splicie zauroczyło.

W Splicie skusiliśmy się na miejscowe specjały. Zauważyliśmy, że podstawą kuchni jest mięso. Na obiad dostaliśmy go sporo. Jako dodatek podano frytki. I żadnej zieleniny (oprócz listka sałaty dla dekoracji).
Ja zamówiłam mielone przypominające wyglądem kiełbaski. Danie nazywa się Ćevapčići .
Krzyś wybrał grillowaną jagnięcinę. Do obu dań dostaliśmy przepyszny sos ajvar - z pieczonej papryki i bakłażanów.
W Splicie zatrzymaliśmy się w Panorama Rooms. Spaliśmy w 2-os. pokoju ze wspólną łazienką i aneksem kuchennym. W kuchni przydatne okazały się zapewnione przez właściciela produkty. Był tylko jeden problem - produkty do użytku ogólnego nie były oznaczone, więc nie wiadomo było, czy mleko do kawy jest wspólne czy jednak prywatne. Druga kwestia - jak długo przykładowe mleko jest już otwarte i czy nadaje się w ogóle do spożycia... Przydałoby się tę kwestię ulepszyć...
Niezaprzeczalnym plusem noclegu był taras z widokiem na Split znajdujący się na dachu. Po całym dniu bardzo miło było wypić tam zimne piwko, a jeszcze przyjemniej było zjeść przed wyjazdem śniadanie.
Panorama Rooms niełatwo odnaleźć wśród labiryntu uliczek. Zabudowa Splitu przyprawia o ból głowy. Znalezienie miejsca parkingowego również graniczy z cudem. Jazda wąskimi uliczkami już nie mówiąc o manewrowaniu w nich to sprawa dla wprawionych kierowców. Nam udało się odbyć wizytę w Splicie bez ani jednej rysy na karoserii, ale myślę, że mieliśmy duże szczęście.

Za to kiedy udało nam się już zaparkować i znaleźć apartament, odkryliśmy krótką drogę do centrum, która łagodnymi schodami i wąską uliczką prowadziła w dół wprost na Plac Republiki, a stamtąd już bliziutko do promenady i Starówki.
Matko jak pięknie!!!! Ja chcę na wakacje :D
OdpowiedzUsuńW Chorwacji jesteśmy zakochani i co roku wybieram się do innej miejscowości na wakacje. Zdjęcia i opisy świetnie się ogląda i czyta, na pewno zostaną wam miłe wspomnienia. Prowadzimy portal o Dalmacji - chorwackiej miejscowości i nie uwzględniłaś m.in. kosztów za nocleg, a to bardzo ważne.
OdpowiedzUsuń