czwartek, 23 kwietnia 2020

Maroko z dziećmi, Maroko zimą



 Od wielu lat zimą wyjeżdżamy do słońca. Naładować baterie, nabrać koloru, uzbroić się w witaminę D. Szukamy miejsc, które nie są zbyt odległe (maksymalnie 4-5 godzin w samolocie), gdzie można dolecieć tanimi liniami (nie więcej jak 1500 zł za naszą czwórkę), gdzie jest ciepło, można wiele zobaczyć ale i poleniuchować, gdzie opieka zdrowotna jest na zadowalającym nas poziomie, gdzie są niezłe warunki zakwaterowania przy korzystnych cenach, gdzie można tanio i pysznie zjeść oraz czuć się bezpiecznie. Trochę mamy tych kryteriów. Ale nie jesteśmy wybredni. Tym razem padło na Maroko. Dziwicie się, że ten kraj spełnia je wszystkie? A jednak!


Czy to rozsądne, aby wlec się do Maroka z 2,5-latkiem i 4,5-latką? A dlaczego by nie?



Maroko przywitało nas słońcem i piaskiem w oczach i między zębami. Najpierw spędziliśmy 3 dni w okolicach Marrakeszu.





Odwiedziliśmy Wodospady Ouzoud, gdzie z naszymi maluchami odbyliśmy 3-godzinną wędrówkę w dół wąwozu, krótki rejs pod wodospady i na drugą stronę rzeki oraz drogę powrotną pod górę z powrotem do parkingu. Karmiliśmy małpki orzeszkami ziemnymi, podziwialiśmy lokalne rękodzieło i zachwycaliśmy się egzotycznymi krajobrazami, lokalną roślinnością kontrastującą z bordową barwą otaczających nas skał.



Pojechaliśmy w Góry Atlas, które wcześniej podziwialiśmy z tarasu widokowego naszego hotelu.



W górach napotkaliśmy rdzennych mieszkańców Maroka - Berberów. Mieliśmy okazję obejrzeć ich wyroby, skosztować ich kuchni. Zobaczyć, jak żyją i mieszkają.





Zainteresowały nas ich stroje i zwyczaje. Zaciekawiliśmy się osobliwą architekturą górskich wiosek.



Udaliśmy się na wędrówkę, dotarliśmy do wodospadu, podziwialiśmy ośnieżone szczyty Atlasu Wysokiego, z których najwyższy, Jebel Toubkal ma 4167 m n.p.m.

 

Szwendaliśmy się po mieście, dziwiąc się przyjaznym nastawieniem mijających nas Muzułmanów. Wszyscy uśmiechali się na widok naszych dzieci, pomagali z wózkiem, ustępowali miejsca w drzwiach. Marokańczycy uwielbiają dzieci, a nasze blade europejskie karnacje i blond włosy stanowiły dla nich nie lada atrakcję.



W Marakeszu odwiedziliśmy wielki bazar Dżamaa al-Fina. Ten ogromny Souk (czyli właśnie bazar) to istny labirynt uliczek obstawionych przeróżnymi towarami. Można tam kupić wszystko, skosztować niezliczonej ilości potraw, napić się świeżego owocowego soku, a nawet poddać się hipnotycznej grze zaklinacza węży. Panuje tam ścisk, tłok, mieszają się zapachy i narodowości. Trudno się tam nie zgubić, trudno na kogoś nie wpaść. Trudno poruszać się tam z dziećmi, jednak wizyty na tym bazarze nie mogliśmy sobie odmówić.



Wreszcie, zaszyliśmy się nad Oceanem Atlantyckim w miejscowości As-Sawira (Essasouria) na 4 dni w hacjendzie bogatych Francuzów, gdzie spędziliśmy 4 noce, płacąc za to 600 zł. Relaksowaliśmy się przy basenie, zajadaliśmy Tajin w klimatycznych marokańskich kolorowych wnętrzach, słuchaliśmy odgłosów dzikiej wsi.





A lenistwo przeplataliśmy eksplorowaniem okolicy. Szukaliśmy ładnych plaż i widokowych klifów. Odwiedziliśmy Starówkę w As-Sawira i tamtejszy souk. Widzieliśmy muzułmański cmentarz i grasujące w gaju oliwnym wielbłądy. Chichotaliśmy, obserwując skaczące po wiekowych oliwnych drzewach kozy i wkurzaliśmy się, będąc nieustannie nagabywani przez lokalnych sprzedawców.



I co? Czy Maroko brzmi strasznie? Ani trochę! Więc wskakuj na mojego osiołka i jedź ze mną  po więcej! :)

Plan jest taki:


Dzień 1. Przylot, odebranie auta, nocleg w  Hotel Imperial Plaza & Spa
(3 noce = 437 zł, śniadania i obiadokolacje w cenie)


Dzień 2.  Po śniadaniu wyjazd do Ouzoud Falls; 160 km, 2,5h, 3-4 h na miejscu, powrót
Nocleg w Marrakesz
Dzień 3. Oued Ourika, Maroko (dolina) – wędrówka, wodospady, lunch na rzece
Przejazd do Setti Fatma, 65 km , 1,5 h
Dzień 4 Marrakesz, przejazd do As-sawira, 200 km, 2,5 h
Dzień 5 -7 As Sawira (pobyt w Riad Titima)


Dzień 7 As Sawira – Marrakesz 200km, 2,5h, powrót do domu

Trasa wygląda tak:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz