niedziela, 19 lutego 2017

Lanzarote



Wygląda na to, że zima się kończy. Czujecie wiosnę w powietrzu? Mimo że ja bardzo chciałabym ją poczuć, nie oszukujmy się, trochę to jeszcze potrwa... Ogrzejmy się więc przy promieniach kanaryjskiego słońca! Zapraszam, miejsca starczy dla wszystkich! :)

 

W listopadzie spędziliśmy tydzień na Lanzarote - jednej z siedmiu głównych wysp archipelagu Wysp Kanaryjskich. Lanzarote to wyspa wulkanów. O najmłodszej wulkanicznej przeszłości - ostatni wybuch miał tu miejsce w 1824 r. 

 

Mieszkańcy Lanzarote długo uważali, że mieszkają na najbrzydszej wyspie archipelagu - wulkanicznej, pokrytej grubą warstwą lawy, jałowej i niepłodnej. Kiedyś tubylcy żyli z rolnictwa. Po fali wybuchów w XVIII w. żyzne ziemie wyspy zamieniły się w twardą skorupę, a większa część ludności została zmuszona do ucieczki. 

  

 

 

Jednak turyści odwiedzający wyspę są zupełnie innego zdania. Lanzarote jest wyjątkowa. Zupełnie odmienna od reszty wysp archipelagu, ba, takiego krajobrazu na próżno szukać gdziekolwiek. Wyspa zrodziła się z ognia i wody przed milionami lat, a wybuchy, które zaczęły się 1 września 1730 r. przypomniały mieszkańcom tę potężną walkę żywiołów. Przez 6 lat 25 wulkanów nieprzerwanie toczyły lawę, zalewając żyzne pola i zmuszając ludność do ewakuacji. W 1974 r. miejscowy artysta i ekolog Cesar Manrique osiągnął swój cel - w wyniku jego starań zalany lawą teren został objęty ochroną. Powstał Park Nardowy Timanfaya. 

 

Lanzarote zachwycała nas na każdym kroku. Podziwialiśmy jej jednolitą architekturę. Na wyspie bardzo intensywnie działa urbanistyka. Budynki mają mieć określony kształt, kolor, wysokość. Zakazuje się budowania wieżowców. Stąd krajobraz miejski nie koliduje z naturą, a idealnie z nią współgra.

 

Wyspa oferuje wspaniałe plaże. Są piaszczyste, złote, ale i wulkaniczne, kamieniste. 

 

  

  

 

Charakter i specyfikę wyspy najlepiej obnaża odpływ, odkrywając oceaniczne dno, które nosi ślady historii, kiedy to rozgrzana lawa ścierała się z chłodnymi wodami Oceanu Atlantyckiego.

 

  

I wreszcie - wulkany. Będąc gdziekolwiek na wyspie, można być pewnym, że pozostanie się w towarzystwie wulkanów. Nie ma miejsca, z którego nie padałby widok na wulkaniczne wzgórza. Na Lanzarote każde wzniesienie okazuje się być wulkanem. Zapuszczając się wgłąb wyspy, krajobraz drastycznie się zmienia. Zastygnięta lawa przybiera wiele postaci - od skorupy poprzez głazy, żużel aż po żwir. Przejażdżka po Lanzarote jest niczym teleportacja w prehistoryczne czasy. Może tak wyglądał kiedyś cały świat...

 

  

 

 

Przez tydzień zdążyliśmy wypocząć, zapewnić dzieciom wiele rozrywki, naładować baterie, ale i wiele zobaczyć. Podróżując z dwójką maluchów, nie udało nam się pochłonąć klimatu wyspy tak, jak byśmy chcieli. Gdybyśmy byli we dwoje, z pewnością wybralibyśmy się na pieszą wędrówkę, rowerową przejażdżkę, aby być jeszcze bliżej specyficznej natury Lanzarote. Mam nadzieję, że uda nam się  jeszcze wrócić w te strony. A tymczasem musi nam wystarczyć to, co przeżyliśmy, a było tego trochę. 


 


Tyle na początek. Dalszy ciąg niebawem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz