poniedziałek, 18 maja 2020

Maroko - Wodospady Uzud (Wodospady Ouzoud)

 

Trasa na Wodospady Uzud była lekka i przyjemna. Na miejsce prowadzi szeroka asfaltówka. Stan dróg w Marroko bardzo nas zdziwił. Podróżowaliśmy niczym po ekspresówce. Zagęszczało się w miasteczkach, gdzie każdy chodzi jak chce, a stoiska bazarowe zajmują 2/3 ulicy, lecz poza terenem zabudowanym jeździliśmy z prędkością blisko 100 km/h.

 

Na miejsce mieliśmy 160 km, które zrobiliśmy w niewiele ponad 2 h. Szybko znaleźliśmy parking, za który zapłaciliśmy kilka dirhamów. Niby nie był płatny, ale szwendał się tam taki jeden z drugim. Nie żebyśmy nie czuli się bezpiecznie, ale wiesz co takiemu do głowy przyjdzie... A jeśli kilka dirhamów ma nam zapewnić spokój duszy, to niech im będzie! Z resztą taka marokańska kultura. U nich turysta płaci za wszystko. Za uśmiech, skinienie głowy czy machnięcie ręką. Wystarczy, że podpowie ci drogę, już wyciąga rękę po monety. Nie zawsze musisz dawać, ale czasem nie warto żałować kilku groszy.



Zaparkowaliśmy. Wiedzieliśmy, że wodospady są tuż tuż. Minęliśmy rzeczkę. Niepozorną. Jej niespieszny nurt nie wróżył późniejszych emocjonujących widoków. Radziliśmy się Googla, ale tam nawet on nie ogarniał. Szukaliśmy tablicy z opisem szlaku. Głuptasy. Przy Wodospadach Uzud nie uświadczysz tablicy. Gdyby turysta wiedział, gdzie iść, niepotrzebni byliby pseudoprzewodnicy, którzy wyłaniają się znikąd i prowadzą cię prosto do celu.



Odmawialiśmy, rezygnowaliśmy z usług, zarzekaliśmy się, że jesteśmy samodzielni i trafimy na własną rękę. 'Przewodnik' był niewzruszony. Towarzyszył nam krok w krok. Uprzedzaliśmy, że nie zapłacimy ani grosza. Że jeśli chce z nami iść, jego sprawa. Był nieprzejednany.



Okazało się, że ścieżek do Wodospadów jest milion. A trasa z dziećmi zajęła nam około 1 godziny. W połowie drogi zwątpiliśmy, czy aby na pewno byśmy trafili sami i towarzystwo 'przewodnika' było nam nawet na rękę. Mijaliśmy stoiska z lokalnym rękodziełem. Dywany, wyroby z drewna, biżuteria. Była mała kawiarenka z widokiem na wodospady. Wreszcie dotarliśmy do celu. Doszliśmy do brzegu rzeki. Stamtąd roztaczał się widok na wodospad. My, u jego podnóży, czuliśmy się jak liliputy.







Drogi powrotne są dwie. Można wracać tą samą drogą lub przeprawić się łódką na drugi brzeg. Nie było mowy o tym, żeby wracać drogą, którą przyszliśmy. Nie cierpię tego. O ile się da, zawsze robię kółeczko. Toteż z góry było postanowione, że wsiadamy na łódź za 20 dirham od osoby (czyli jakieś 8 zł) i płyniemy. Ale... nie płyniemy prosto na drugi brzeg, tylko ku wzburzonym wodom wodospadu. Podpływamy tak blisko, że wzburzona woda chlapie nam na twarz i moczy ubranie. Dzieci piszczą, ja chronię lustrzankę. Jest głośno, mokro i bardzo emocjonująco. Nie trwa to długo, ale wystarczy, aby po chwili z uśmiechem na twarzy i werwą w nogach wyjść z łodzi i ruszyć w drogę ku górze.









Przedzieramy się przez sklepiki, jemy lody (eh, tego mogliśmy sobie darować, bo żadna rewelacja). Pijemy sok z pomarańczy (obowiązkowo!). Łucja niczym sroka zatrzymuje się przy szkatułkach, świecidełkach, kamieniach. Gdyby mogła, robiłaby zakupy na każdym stoisku. Wypatrujemy obiecanych małpek, bo dla dzieci to nie lada atrakcja.



Wreszcie są. Dostajemy orzeszki ziemne i karmimy je, a one łapczywie chrupią. Mimo że nie chcemy, lokalsi wciskają nam w ręce kolejne porcje. Jedna włazi mi na głowę, skubana nie chce zejść. Ciężka franca, czeka tylko, aż w mojej ręce pojawią się kolejne smakołyki. W końcu proszę o to, aby zabrano tego żarłoka z moich barków. Lubię zwięrzęta, ale to przekroczyło moją strefę komfortu :)



Za karmienie małpek należy się opłata. Nikt cię do niej nie zmusi, ale 'przewodnik' nie omieszka o niej przypomnieć, a opiekunowie małpek odpowiednim wzrokiem wręcz wycisną ci kilka dirham z portfela.



Marokańczycy opanowali umiejętność wyciąganie pieniędzy od turystów do perfekcji. Jedni są wręcz nachalni i krzykliwi, inni bardziej kulturalni, ale mimiką, gestem, wzrokiem potrafią tak zmiękczyć człowieka, że sięgnie do portfela choćby po kilka dirhamów.



Ostatni etap trasy prowadzi przy tarasie widokowym, skąd można podziwiać 110-metrowy wodospad w całości. Na jego kształt składają się dwie kaskady. Woda wydaje się tryskać z porośniętej krzakami półki skalnej. Czerwony kolor gleby dodaje kontrastu i wzmacnia efekt.



Lubimy wodospady, piesze wędrówki, kontakt z przyrodą, lokalne wyroby. W podróżowaniu o wiele bardziej kręci nas eksplorowanie cudów natury niż oglądanie wyrobów człowieka. Wodospady Uzud idealnie zaspokoiły nasz apetyt na obcowanie z marokańską przyrodą. Polecamy jako jeden z głównych punktów na marokańskiej bucket list!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz