poniedziałek, 3 lutego 2014

Rzym 1/3

Na Rzym przeznaczyliśmy 3 dni. Można powiedzieć, że to za mało, że żeby poznać Wieczne Miasto, potrzeba więcej czasu. I nie zaprzeczę - Rzym ma do zaoferowania takie bogactwo kulturowe i historyczne, że można by wędrować jego uliczkami miesiąc. Jednak mając do dyspozycji 3 dni, dobry plan w dłoni, dużo sił w nogach oraz mnóstwo zapału i odrobinę dobrej organizacji w zanadrzu, uważam i jestem przykładem, że można po 3 dniach spędzonych w Rzymie poczuć jego atmosferę i poznać jego największe bogactwo...

Uwielbiam planować i organizować i mimo że mam w tym już niemałe doświadczenie, początki wyglądają zawsze tak samo. Siadam przed monitorem z kompletną pustką w głowie - od czego zacząć??? W przypadku Rzymu dylemat był niemały - wszak to Wieczne Miasto! Jak je ogarnąć w 3 dni, aby się nim nasycić, a nie jedynie biegać bezmyślnie od punktu do punktu z wywieszonym jęzorem i odhaczać zaliczone punkty. Trafiłam na wspaniały artykuł (jakoś nigdy nie miałam okazji podziękować autorowi, co czynię z tego miejsca), dzięki któremu wszystko stało się prostsze, bardziej logiczne i realne.
Polecam: http://www.rzym.it/przewodnik/trasy-zwiedzania/cztery-dni-wedlug-borysa/
Nie byłam w stanie skopiować tego planu, przecież ja zawsze muszę postawić kropkę nad i :) Był jednak dla mnie ogromnym punktem odniesienia.

Pierwszy dzień spędziliśmy na oswojenie się z miastem. Zaczęliśmy od placu del Popolo, podążając do Schodów Hiszpańskich, przez Fontannę di Trevi, mijając plac Wenecki i Kapitol, nasz spacer zwieńczył wyłaniający się w oddali widok Koloseum. Zatoczyliśmy szeroki łuk do Term Karakali, a w drodze powrotnej minęliśmy Panteon i zmierzaliśmy do placu Navona, skąd ponownie udaliśmy się do placu del Popolo, gdzie zakończyliśmy wyprawę i odjechaliśmy metrem na camping, na którym stacjonowaliśmy.
Nie wiem, ile zrobiliśmy kilometrów, ale nie czułam nóg po powrocie, dlatego jeśli ktoś nie popracował wcześniej nad kondycją, odradzam podążanie naszym śladem :)


Piazza del Popolo to jeden z najsłynniejszych rzymskich placów. Przez lata służył jako miejsce egzekucji. Ze stacji metra na plac wchodzi się bramą Porta Flaminio. Jako pierwszy naszym oczom ukazuje się egipski obelisk, dopiero później zauważamy towarzyszące mu posągi lwów oraz dwie fontanny po przeciwnych krańcach placu. W stronę centrum udajemy się uliczką, która zapoczątkowana jest dwoma bliźniaczymi kościołami umiejscowionymi po obu jej stronach - Santa Maria dei Miracoli i Santa Maria in Montesanto



Kierując się 600 m na południe, dochodzimy do Schodów Hiszpańskich. Odwiedziliśmy Rzym na początku maja - schody przykrywały niezliczone ilości kwiatów ze względu na obchodzony corocznie festiwal kwiatów. Schody Hiszpańskie należą do jednych z najszerszych i najdłuższych w Europie. Na ich szczycie znajduje się XVI-wieczny kościół Trinita dei Monti (kościół św. Trójcy).


Maszerujemy kolejne ok. 600 m na południe i zaglądamy za zaułek - nie trudno trafić, kierujemy się po prosu za tłumem turystów. Najczęściej ta metoda się sprawdza. Szukamy fontanny, a wyłania się przed nami budowla przypominająca raczej pałac.
Fontanna di Trevi jest najstarszą fontanną w Rzymie. Płynąca w niej woda dociera tu z oddalonego o 20 km starożytnego akweduktu wyremontowanego w XV w. Rzeźba przedstawia Neptuna w otoczeniu morskich bóstw.
Legenda głosi, że kto wrzuci do fontanny monetę, stojąc do niej plecami, wróci do Wiecznego Miasta, jednak władze apelują, aby tego nie robić, gdyż związki chemiczne niszczą kamień. Nie mogłam jednak się powstrzymać i muszę przyznać, że po roku zupełnie niespodziewanie odwiedziłam Rzym ponownie...


Z zaułku gdzie mieści się fontanna najlepiej wycofać się z powrotem na Via del Corso. Podążając nią dalej na południe docieramy do Placu Weneckiego, z którego rozciąga się widok na Kapitol z Pomnikiem Vittorio Emmanuele na czele.

Kapitol był niegdyś "głową Rzymu", najważniejszym punktem miasta, a przez to stolicą całego antycznego świata. Dziś jednak, mimo że nadal stanowi centrum współczesnego już Rzymu, jest zaledwie niewielkim wzniesieniem - na przestrzeni wieków poziom okolicznych ulic znacznie się podniósł. Dziś jego najbardziej widocznym punktem jest Ołtarz Ojczyzny - gigantyczna marmurowa budowla mieszcząca Grób Nieznanego Żołnierza oraz konny posąg Wiktora Emanuela II - pierwszego króla zjednoczonej Italii.


Mijamy Kapitol, odbijając w Via del Fori Imperiali. Już po zaledwie kilku krokach ukazuje nam się jedna ze ścian najwspanialszej rzymskiej budowli - Koloseum. Tym razem nasyciliśmy oczy widokiem z zewnątrz, aby wrócić to ponownie za jakiś czas i poznać tajemnice, jakie kryje w środku...
 



Po 20 minutach marszu doszliśmy do Term Karakali - łaźni publicznych zbudowanych w III w. n.e. Dziś pozostały jedynie ruiny jednak ich gigantyczne rozmiary oraz pozostałości zdobień potrafią uruchomić wyobraźnię, aby przenieść się jej oczami do starożytnego świata rzymskich term.




W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Circo Massimo - największą arenę starożytnego świata, gdzie niegdyś odbywały się wyścigi konne i podążając wzdłuż prawego brzegu Tybru, kierowaliśmy się na Panteon.


Po zaledwie 10-minutowym spacerze dotarliśmy do Piazza Navona. Kiedyś mieściła się tu arena służąca walkom zapaśniczym i biegom. Dziś jego centrum zajmuje Fontanna Czterech Rzek, a na przeciwko stoi majestatyczny kościół barokowy pod wezwaniem św. Agnieszki. Plac Navona to dzisiejsze centrum artystyczne Rzymu - roi się tu od malarzy posługujących się przeróżnymi technikami, są rzeźbiarze, którzy tworzą dzieła np. z warzyw. Można spotkać komików czy grajków. Jest gwarno i tłoczno, ale bardzo klimatycznie i interesująco.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz