wtorek, 5 listopada 2013

Glendalough - Rocks of Cashel - Kilkenny

Dni w Dublinie mijały szybko i intensywnie. Nie przyjechaliśmy tu w końcu odpoczywać. Nie fizycznie przynajmniej... W ciągu tygodnia nie próżnowaliśmy, zwiedziliśmy miasto wzdłuż i wszerz i chociaż atrakcji nam nie brakowało, z niecierpliwością czekaliśmy na weekend. Wojaże po zielonej wyspie zaczęliśmy już w piątek i mimo że czasu mieliśmy niewiele, zobaczyliśmy sporo.

Trasa wycieczki obejmowała Glendalough - Rocks of Cashel - Kilkenny:


Glendalough to dolina położona w Górach Wicklow. Malownicze pagórki i położone między nimi jeziora to wystarczający powód, żeby odwiedzić to miejsce. Ruiny zespołu klasztornego, którego historia sięga szóstego stulecia, dodatkowo zachęcają turystów, sprawiając, że Glendalough znajduje się na każdej liście wartych zobaczenia miejsc w Irlandii.

Jako pierwsza zza pagórków i drzew wyłania się okrągła kamienna wieża - typowa dla irlandzkiej architektury średniowiecznej. Wieża ma 32 m wysokości, a wejście do niej znajduje się na wysokości 3,2 m.


Największym budynkiem kompleksu jest katedra, a właściwie jedynie jej ruiny.


W głębi schowany jest mały kamienny kościółek p.w. św. Kevina, założyciela klasztoru.


Wizyta w Glendalough wprowadziła nas w klimat średniowiecznej Irlandii. Surowe budowle z kamienia, okrągłe wysokie wieże, klasztory, rozsiane wszędzie groby z wywróconymi tablicami i mnóstwo kamiennych krzyży - taką Irlandię zobaczyliśmy w Glendalough i taką ją wspominam najbardziej...

Z Glendalough pojechaliśmy do Rocks of Cashel.
Tu zespół średniowiecznych budowli sakralno-obronnych położony jest na wapiennym wzgórzu.

Z Rocks of Cashel wiąże się wiele legend. Jedna mówi, że skała ta została utworzona przez szatana, który wstrząśnięty działaniem św. Patryka, przelatując nad tym miejscem, upuścił trzymany w zębach kamień. Inna głosi, że wzgórze było kiedyś ośrodkiem druidów i wykorzystywano je do praktyk ceremonialnych. Kolejna twierdzi, że właśnie w tym miejscu św. Patryk zerwał słynną koniczynę, na której przykładzie tłumaczył ideę Trójcy Świętej.

W skład kompleksu wchodzą: Cormac's Chapel - będąca najstarszym kościołem w Irlandii (XII w.), Salon Kantorów (XV w.), katedra (XIII w.), okrągła wieża (X-XII w.)

 








Rocks of Cashel to ogromny zespół świątynny. Surowy kamień, który był w średniowieczu głównym materiałem budulcowym, potęguje wrażenia. Wszechobecność nagrobków wprowadza nastrój grozy, a rozciągający się ze wzgórza widok potwierdza, że nie bez powodu Irlandię nazywa się Zieloną Wyspą.

Ostatnim punktem na naszej trasie było urokliwe miasteczko Kilkenny. Kiedy tam zawitaliśmy, powoli zapadał wzrok. Brama do zamku niestety była już zamknięta, więc zobaczyliśmy go jedynie przez kraty.


Nie ma tego złego jednak, co by na dobre nie wyszło - nie udało nam się zobaczyć zamku w pełnej krasie, jednak mieliśmy okazję przejść się uliczkami miasta po zmroku, a o tej porze prezentują się one najlepiej.




 

Spacerując uliczkami Kilkenny, mieliśmy wrażenie, że czas stanął tam w miejscu kilkaset lat temu. Kolorowe witryny, stylowe napisy, drewniane dodatki. Wąskie alejki zaprowadziły nas do Katedry św. Kanizjusza. Świątynia była już oświetlona. Ponure kamienne mury otuliło ciepłe światło reflektorów. Powywracane tablice nagrobków wprowadzały atmosferę horroru. Krzyże rzucały cienie na ziemię. Niesamowity widok, nieprawdopodobne odczucia... ale nie chciałabym znaleźć się w tamtym miejscu bez uspokajającego i obronnego ramienia mojego mężczyzny... :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz