środa, 27 stycznia 2016

Zakynthos - na początek o plażingu...

 

Kiedy jest najlepsza pora na wyjazd na ciepłą słoneczną wyspę otoczoną złotymi piaskami i przejrzystą lazurową wodą? He, zawsze oczywiście :) Ale najlepiej wybrać się tam jesienią, kiedy nadchodzą pierwsze szaro-bure dni niosące ze sobą chandrę i tęsknotę za latem.

 

Tegoroczne lato, choć zaczęło się mało obiecująco, pozostawiło dużo wspaniałych wspomnień i całkiem niezłą opaleniznę. Nad wodą spędzaliśmy całe dnie. My, oboje wychowani na Kaszubach, kiedy po kilku latach powróciliśmy w rodzinne strony, na nowo odkrywamy bogactwo czystych jezior i spokojnych plaż. Wspaniale, że możemy zapewnić Lusi kontakt z wodą, piaskiem, lasem od najmłodszych lat. Jeszcze nie chodziła, a już recytowała słynne "babo, babo udaj się".

 

Kiedy lato powoli zaczęło ustępować miejsca jesieni, stwierdziliśmy, że koniecznie trzeba je przedłużyć. Nie nacieszyliśmy się nim jeszcze. W ostatnich dniach września polecieliśmy na grecką wyspę Zakynthos, aby jeszcze trochę pooddychać ciepłym powietrzem, nasycić się gorącymi promieniami, zrelaksować na gorącym piasku i skosztować lokalnych specjałów.

 

 

Z najbliższego nam lotniska im. Lecha Wałęsy w Rębiechowie k. Gdańska ruszyliśmy ekipą 6-osobową - czterech dorosłych i dwoje niemowląt - w kierunku Grecji. Lot przebiegł spokojnie, trwał ok. 3h. Na miejscu sprawnie ulokowano nas w autokarach i w krótkim czasie przewieziono do hotelu. Nasz znajdował się w linii prostej ok. 2 km od lotniska.

 

Z szerokiej gamy propozycji, z pomocą jak zwykle nieocenionej Pani Moniki z biura Sun Way Travel w Słupsku, wybraliśmy kameralny hotelik tuż przy plaży Caretta Sea View. Zależało nam na tym, żeby było spokojnie, rodzinnie i wygodnie i te najważniejsze kryteria hotel spełnił bez zarzutu. Kuchnia zaspokoiła nasze podniebienia, pokoje zapewniły konieczną przestrzeń. Przyznano nam pokoje tuż przy recepcji, więc mogliśmy spokojnie zasiąść w lobby czy restauracji, nie martwiąc się, że utracimy sygnał elektronicznej niani. Obsługa okazała się bardzo przyjazna i pomocna. Ułatwiali nam pobyt z dziećmi jak mogli - podgrzewali posiłki, dostarczali potrzebnych rzeczy, a nawet zajmowali się maluchami i przynosili im prezenty. Wielkie brawa im za to!

 

W hotelu nie było wielu gości - zalety końcówki sezonu. W restauracji nie było tłoku, w basenie spokój. Mogliśmy wypoczywać bez zakłóceń z dzieciaczkami, a o to właśnie tym razem nam chodziło. Ach, zmienia się życie, zmieniają się priorytety. Nieważne atrakcje, kluby, animacje - ma być spokojnie, cicho i z piaszczystą plażą w pobliżu, a ta była 2 min spacerkiem od hotelu.





 Kobiety wiedzą, jak się wypoczywa na wakacjach! :)


Sama plaża właściwie bez uwag. Najlepszą recenzentką jest tu Lusia, która była w pełni usatysfakcjonowana.

  

 

 

Na okolicę lepiej nie patrzeć. Polecam odwrócić się w stronę morza i cieszyć oczy widokami na pobliskie wysepki i lądujące tuż nad głową samoloty. Wtedy za plecami zostaną mniej urodziwe zakątki wybrzeża (niezagospodarowane krzaczory, trochę gruzów tu i tam, kilka rozwalonych leżaków i parasoli i parę pustych butelek).

 

 

Hotel Caterra Sea View należy do grupy hoteli Caretta, z których największym kompleksem jest Caretta Beach. Mieliśmy do niego nieograniczony dostęp, mogliśmy korzystać z aquaparku (ale jakoś nie zdążyliśmy), restauracji i innych atrakcji. Restauracja nas zachwyciła - jej wielkość i różnorodność dań przyprawiała o zawroty głowy. Lusi podobała się mini dyskoteka, podczas której szalała z innymi dziećmi na parkiecie - a ja razem z nią (biegałam, pilnując, by nic się jej nie stało). Najwięcej czasu spędziliśmy jednak w parku rozrywki, którym była długa aleja pełna bajkowych pojazdów. Lusia musiała zaliczyć każdy, więc na kolację wychodziliśmy z co najmniej godzinnym wyprzedzeniem. Na szczęście nasze dziecko jest jeszcze nieświadome, że pojazdy działają po zaaplikowaniu im magicznej monety 1 Euro... :)







Dni mijały nam leniwie. Skupiliśmy się na odpoczynku. Maksimum czasu spędzaliśmy na plaży, gdzie dzieci miały największy ubaw. Pozostawione sam na sam z piaskiem i zabawkami pozwalały nam na błogi relaks. Pogoda dopisała nam w 100%. Mieliśmy szczęście, bo jednak w końcówce sezonu ryzyko zachmurzenia a nawet deszczu jest spore. 

Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy spoczęli całkowicie na nicnierobieniu. Jeśli ktoś uważa, że z dzieckiem się nie da, z dzieckiem nie można, z dzieckiem bez sensu, to ja będę udowadniać raz po raz, że wszystko jest do zrobienia. Owszem, jest trudniej, ale i radośniej. Nie ma wszak nic bardziej uskrzydlającego jak widok własnego dziecka poznającego świat. 

Podczas naszego 7-dniowego pobytu na wyspie udało nam się obejrzeć ją od środka - podczas kilkugodzinnej przejażdżki wynajętym samochodem oraz od zewnątrz - w czasie całodziennego rejsu. Zobaczyliśmy najbardziej urokliwe miejsca, kąpaliśmy się w magicznych zatokach, a nasi faceci pozwolili sobie, a raczej my, wyrozumiałe i dobrego serca kobiety pozwoliłyśmy im na wycieczkę skuterami po południowych krańcach wyspy. Zaliczyliśmy też kilka wypadów zakupowych. I to wszystko odbyło się w bardzo spokojnej przyjemnej atmosferze bez nerwów - ani naszych ani naszych pociech, bez płaczu, zmęczenia, irytacji i tym podobnych atrakcji. Wręcz przeciwnie. Wspaniale było! I mam nadzieję, że nasi towarzysze to potwierdzą! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz