wtorek, 15 września 2015

Wzdłuż Adriatyku - dzień 6 - Kotor

Herceg Novi leży u wrót Boki Kotorskiej. Stąd od Kotoru dzieliło nas 40 km. Planując podróż, cieszyłam oczy widoczkami z internetu. Oczekiwania co do trasy wzdłuż zatoki miałam ogromne. I znów zawód niestety. Krajobraz jak najbardziej ma wiele do zaoferowania, ale wrażenia popsuła pogoda. Zachmurzone niebo oraz wiszący w powietrzu deszcz znacznie odebrały Zatoce Kotorskiej uroku. Byłam niepocieszona. Tyle jechać, a najpierw hodować w sobie narastający zapał przez długie tygodnie i na miejscu zastać krajobraz w chmurach i we mgle. A niech to!



Aby zlokalizować nasze miejsce noclegowe, musieliśmy przejechać właściwie cały Kotor. Trasa do Starówki prezentowała się zupełnie normalnie. Dalej zaczął się istny Meksyk! Wąsko, kręto i przepaść do zatoki po prawej stronie. Kiedy mijaliśmy się z innymi samochodami, nie mówiąc już o autobusach, czułam, jakby prawe koło balansowało na krawędzi jezdni. Autentycznie po raz pierwszy zamykałam oczy i zawierzyłam Krzysiowi, który jeszcze nigdy mnie nie zawiódł (jako kierowca przynajmniej) ;)

Nasz pokój znajdował się w dużym domu zamieszkanym przez sympatyczną czarnogórską rodzinkę. Gospodyni była bardzo pomocna, przywitała nas kawą i lemoniadą. Na miejscu wypożyczyliśmy rowery (2 szt / 5E bez limitu czasowego). Do pokoju przylegała prywatna łazienka. Mieliśmy też taras z widokiem na zatokę i sąsiednią miejscowość - Dobrotę.
O Apartaments Simun mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Szczerze polecam, tym bardziej, że zapłaciliśmy jedynie 18E. Był to najtańszy nocleg na całej naszej trasie. Jedyny mankament - bardzo stromy podjazd. Tak stromy, że wjeżdżając, nieźle spaliliśmy gumy. K. zaczął się już robić blady, a on na drugie imię ma Spokój i Opanowanie :)

Kiedy wjechaliśmy na parking, padał deszcz. Super!!! Spędzimy w Kotorze 1 popołudnie i nic nie zobaczymy, bo pada! Nad głowami zebrały się gęste chmury. Wyglądało jakby miało lać do rana. W ostateczności założymy folie, ale co to za przyjemność... Ja, wieczna pesymistka, już nie miałam humoru. Ale zabłysło światełko nadziei po kilku chwilach, które przeznaczyliśmy na rozgoszczenie się, kawkę i krótki odpoczynek. Wyszło słońce a za nim pojawił się apetyt na obiad. Poza naleśnikiem z eurokremem (bardzo spodobała mi się ta nazwa) od śniadania nic nie zjedliśmy. Gospodyni poleciła nam pobliską rodzinną restaurację z dobrymi cenami i pysznym jedzeniem. Na tarasie tuż przy wodzie zjedliśmy zupę z owoców morza i risotto frutti di mare. Co za uczta dla zmysłów. Całość wyglądała znakomicie, pachniała wybornie i smakowała jeszcze lepiej. Ach, wybrzeże Adriatyku, zarówno wschodnie jak i zachodnie, zachwyca mnie przede wszystkim kulinarnie!



Ok. godziny 17.00 dotarliśmy na dwóch kółkach na Stare Miasto.

 

Co mówią na jego temat wcześniej wspomniani Państwo Adamczak? "Gdyby zorganizować konkurs na najładniejszą starówkę na wschodnim wybrzeżu Adriatyku, Kotor miałby szansę zająć drugie miejsce po Dubrowniku". Brzmi obiecująco, chociaż po wizycie w Herceg Novi postanowiłam trzymać swoje oczekiwania na wodzy. Niepotrzebnie. Kotorska starówka rzeczywiście zachwyca. Jest pięknie, klimatycznie, urokliwie. Zarówno architektura Starówki jak i jej położenie robią ogromne wrażenie.

Miasto nie ma spokojnej przeszłości. Wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk. Przewinęli się tu Rzymianie, Słowianie, Chorwaci, Wenecjanie, Austriacy, Rosjanie, Francuzi, Czarnogórcy, Włosi, Niemcy. Teren ten nawiedzały liczne trzęsienia ziemi, ostatnie, w 1979 r. praktycznie całkowicie zrujnowało miasto.

Starówka ma kształt trójkąta. Z dwóch stron oblewa ją woda, z trzeciej dostępu strzeże wzgórze wraz z murami obronnymi.

 

Przewodnik podpowiada, że w labiryncie uliczek łatwo się zgubić, lepiej więc nie zapuszczać się tu bez mapy.

 

Ja mam jednak odmienne zdanie. Spacerowanie z mapą odbiera całą przyjemność. Właśnie o to chodzi, żeby odkryć swoją trasę, nawet jeśli miałaby ona wieść wielokrotnie tymi samymi uliczkami. W czasie naszego pobytu na Starówce przechodziliśmy przez Trg Oktobarske Revolucije kilkukrotnie i za każdym razem jego zabudowa cieszyła oczy.


          

Pierwsze fortyfikacje powstały w czasach Bizancjum - IX w., później rozbudowali je Wenecjanie i Austriacy. Mury mają 4,5 km długości, ich wysokość dochodzi do 20 m, a szerokość waha się od 2 do 15 m. 

 

 

Do miasta można wejść przez trzy bramy.

 


Mury obronne są udostępnione do zwiedzania.

 

    

Istnieje kilka tras, my nie zapuszczaliśmy się w wyższe rejony, nie dotarliśmy do słynnej twierdzy św. Jana, ale poświęciliśmy około godziny na spacer po zboczach, dotarliśmy do kościółka Gospe od Zdravlja i wróciliśmy drugą stroną, cały czas patrząc to pod nogi to na przepiękny krajobraz obnażony przez chmury i mgłę, które na szczęście rozeszły się i pozwoliły nacieszyć się zniewalającymi widokami na Starówkę, Kotor i jego zatokę.

 




Kościółek Gospe od Zdravlja:



Zwiedzanie Starówki rozpoczęliśmy od Bramy Głównej, która prowadzi wprost na główny plac Trg Oktobarskie Revolucije. 




Tu znajdują się liczne restauracje, kawiarnie, bankomat. Najbardziej charakterystycznym obiektem na placu jest wieża zegarowa z 1602 r. Przed nią stoi pręgierz w kształcie piramidy. Na lewo od wieży znajduje się Pałac Namiestnika Weneckiego a na przeciwko pałace Bizanti i Beskuca. Z placu na południe odchodzi wąska uliczka prowadząca do Trg Oslobodenja. Tu mamy pałace Buca oraz Pima. Następnie uliczką na wschód dojdziemy do Trg Ustanka Mornara, gdzie stiu Katedra św. Trifuna - jeden z najstarszych romańskich kościołów nad Adriatykiem (budowę zaczęto w 1116 r.)



 

Na placu mamy też pałace Drago oraz Biskupi.
Jeśli skręcimy na północ, dojdziemy do placu Trg Bokeljskie mornarice, przy którym można zwiedzić pałac Grgurina oraz Muzeum Morskie Czarnogóry. Stąd kilka kroków dzieli nas od maleńkiego kościółka św. Anny.


Dalej na północ znajduje się opisywany jako najpiękniejszy na Starówce Trg Bratstva i jedinstwa. Jego posadzka wygląda jak wyłożona kafelkami. Na placu stoi cerkiew św. Łukasza z 1195 r. Na wschód od placu tuż przy Bramie Północnej dumnie stoi Klegiata NMP z 1221 r.

Oprócz tego co wymieniłam jest jeszcze mnóstwo pałaców, kościołów, urokliwych uliczek i gwarnych placów, a to wszystko mieści się na powierzchni 0,5 km2. Czy trzeba pisać coś więcej? Czy trzeba jeszcze przekonywać, że Kotor naprawdę ma się czym pochwalić? Myślę, że zdjęcia mówią same za siebie. A jakby komuś było mało, wrzucam więcej:




I na koniec odrobina dla ciała, bo dla duszy było bardzo dużo :)


Wieczór spędziliśmy w apartamencie. Nie mieliśmy sił, aby przebyć drogę do centrum i po Starówce ponownie, za to z chęcią próbowaliśmy lokalne czarnogórskie specjały na balkonie z widokiem na spokojne wody Zatoki Kotorskiej.


Kiedy zapadła noc, mieliśmy wspaniały widok na znajdującą się na przeciwko Dobrotę. Na prawo natomiast widać oświetlone mury Starego Miasta.


Pięknie było w Kotorze. Ach, jak pięknie.

Kładąc się spać, nie wiedziałam jeszcze, że Czarnogóra wynagrodzi mi wczorajsze dopołudnie oraz niepogodę przepięknym słońcem i cudownymi widokami podczas podróży wgłąb lądu w kierunku Monastyr Ostrog...
Ale o tym już nie dziś :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz