piątek, 22 listopada 2013

wokół Dublina

Nie trzeba koniecznie wybierać się w podróż wzdłuż i wszerz Irlandii, żeby poczuć jej klimat i zasmakować jej historii. Dla mniej zapalonych globtroterów, którzy zniechęcają się na samą myśl o kilku godzinach spędzonych w samochodzie, proponuję wersję light. Kiedy Dublin zmęczy nas już swym zgiełkiem i tłokiem i zapragniemy kontaktu z naturą, nie ma lepszego wyjścia, jak wynająć rower i udać się na przejażdżkę do pobliskiego Malahide. Po drodze będziemy mieli okazję zobaczyć nieco innej architektury jaką doświadczymy w centrum - bogate wille na przedmieściach z równiutko przystrzyżonym trawnikiem zupełnie nie przypominają gregoriańskich kamienic.

Po drodze miniemy Saint Doulagh's Church. Jest on uznawany za najstarszy w Irlandii kościół z kamiennym dachem będący wciąż w użyciu. W tym miejscu w VII w. powstał klasztor, a kościół pochodzi z XII w. Wierzy się, że św. Doulagh żył tu zamknięty, mając jedynie minimalny kontakt ze światem zewnętrznym. Kościół składa się z siedmiu pomieszczeń. Jedno nosi nazwę "okno trędowatego", gdyż podawano przez nie komunię choremu .




Z centrum Dublina do kościółka jest ok. 10 km. Aby dojechać do Malahide, musimy popedałować jeszcze kolejne 10. Wiatr wiejący od zatoki sprawia, że nie jest lekko, ale pocieszyć można się tym, że w drodze powrotnej będzie wiało w plecy ( o ile nie rozpada się, tak ja miało to miejsce w naszym przypadku...)

Malahide to niewielka miejscowość wypoczynkowa. Główną atrakcją jest tu zamek datowany na XII w. Budowla powstała jako miejsce zamieszkania rodziny Talbot -  Richard Talbot był bliskim rycerzem króla Henryka II. Dziś zamek zachęca do odwiedzin pięknym otoczeniem (100 ha parku) oraz bogatym wnętrzem - szczególnie słynna jest jedyna taka w Irlandii wielka sala z dębową boazerią.


Plaża w Malahide nas nie zachwyciła, czemu winien był trwający odpływ. Jako że zbierały się chmury, nie poczekaliśmy na przypływ, żeby podziwiać ją w pełnej krasie.


Namiastkę Cliffs of Moher możemy zobaczyć w Howth, które leży bliżej niż Malahide. Tam jednak wybraliśmy się innego dnia korzystając z komunikacji miejskiej. Howth słynie z klifów. Jeśli ktoś jednak planuje wizytę na Klifach Moheru, niech do Howth wybierze się najpierw. Odwrotna kolejność jest kompletnie pozbawiona sensu.

W Howth warto przespacerować się wzdłuż portu rybackiego i jachtowego. Można przejść się po falochronie, a przez wejściem na niego kupić lody, żeby uczynić spacer bardziej przyjemnym. Można zajrzeć do ruin kościoła kolegiackiego Najświętszej Marii Panny oraz do Howth Castle.


Jednak celem naszej wizyty były klify. Spacer po nich trwał około 1,5 h, a droga wiodła po wąskich ścieżkach zarośniętych krzaczorami. Co chwilę wyłaniały się piękne widoki: to na fale roztrzaskujące się o skały, na klify, na morze.



A żeby nie było zbyt spokojnie, w ciągu 3-godzinnego pobytu w Howth 5-krotnie zlał nas deszcz, który przeplatał się z prażącym słońcem. Mokliśmy więc i schnęliśmy na przemian...


Wokół Dublina jest jeszcze wiele atrakcji. Podobno plaża w Bray zachwyca, zamek w Swords kusi amatorów średniowiecznej architektury, wyspa Lambay zachęca miłośników przyrody uprawami cebulek kwiatowych. Tam nie udało nam się dotrzeć, więc jak zwykle zostawiliśmy za sobą coś, co da nam powód do powrotu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz