środa, 20 lutego 2013

USA z zachodu na wschód - Yellowstone



Park Yellowstone to zdecydowanie najbardziej niesamowite miejsce w całych Stanach. Już sama historia tego miejsca przyprawia o gęsią skórkę, a co dopiero sam widok bulgoczących źródeł, plujących wodą otchłani, wybuchających gejzerów czy zapach ulatniającej się wszędzie dookoła siarki. Jakby tego było mało, wszystko to położone jest pośród polan i lasów, na wzgórzach i w dolinach. Pomiędzy źródłami przechadzają się bizony i łosie, a bogate w ryby jeziora zachęcają do wędkowania.


Jaką tajemnicę kryje Yellowstone? Co jest przyczyną jego fenomenu? Otóż pod parkiem znajdują się ogromne złoża magmy. Yellowstone jest więc jednym ogromnym wulkanem, który daje o sobie znać poprzez trzęsienia ziemi, gejzery, buchające kłęby pary, syki i inne dziwaczne odgłosy. Niektórzy geolodzy ostrzegają przed drzemiącym wulkanem, którego wybuch mógłby zniszczyć całe Stany Zjednoczone.

 

Trasa parku Yellowstone przypomina kształtem ósemkę. Park zwiedzamy samochodem, zatrzymując się w wybranych punktach. Całość liczy niemal 100 km, a obchód jednego z Basin (czyli zagłębi gejzerów) trwa ok. 1-2 godzin. Aby zdążyć zwiedzić cały park jednego dnia, bez pośpiechu i dokładnie, trzeba zacząć wraz ze wschodem słońca...

Żeby nie tracić czasu na dojazd, noc spędziliśmy na miejscu. W parku byliśmy ok. godziny 24.00. Ledwie przekroczyliśmy bramę wejściową, szukając ustronnego miejsca na nocleg, spotkaliśmy pierwszego z licznych mieszkańców parku. Stanęliśmy oko w oko z wielgachnym bizonem, który, niewiele sobie robiąc z naszego towarzystwa, napierał prosto na nas. Ciężko powiedzieć, jak wielki był i w jakiej dokładnie znajdował się odległości. Emocje oraz zmrok spotęgowały wrażenia, więc mogę powiedzieć, że był ogromny, przerażający i dzieliło nas zaledwie kilka metrów. Jako prawowity obywatel tego miejsca nie raczył zejść na pobocze. Szedł środkiem drogi, uniemożliwiając nam jego ominięcie. Spędziliśmy więc jakieś pół godziny cofając się, aby ustąpić bydlęciu miejsca. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, jak się zachować, baliśmy się, że podczas mijania zwierzę może się spłoszyć i zaatakować samochód. W końcu bizon widocznie znudził się zabawą w kotka i myszkę i zszedł na pobocze, łaskawie pozwalając nam przejechać. Ufff. Odetchnęliśmy z ulgą.

Podróż po Yellowstonę zaczęliśmy, jak widać z resztą, wraz ze wschodem słońca. Było jeszcze przed 6.00, kiedy na jednym z parkingu załatwiliśmy poranną toaletę.


W Nevadzie zanotowaliśmy najwyższą temperaturę podczas naszego wyjazdu (było to ok. 40 stopni C), a Yellowstone - najniższą. Ok. 7.00 były dokładnie 4 stopnie C.


Umyliśmy ząbki, zjedliśmy śniadanko i opracowaliśmy trasę. Zaczęliśmy od północno-wschodniej strony, nieco bardziej "normalnej" i naturalnej, aby stopniowo dawkować atrakcje i przenosić się do coraz bardziej księżycowych krajobrazów.

Jako pierwsze na trasie wyrosło nam Petrified Tree - skamieniałe drzewo. Wyglądające na pozór jak pień drzewa, będący jednak w całości kamieniem.


Kierując się dalej na zachód, dotarliśmy do Visitor Center będącym jednocześnie siedzibą władz parku. Mieliśmy zobaczyć tu tarasy, po których spływa tryskająca z wnętrza ziemi gorąca woda. Widząc jednak spokojnie pasącą się łoszę pośrodku turystycznej wioski, straciliśmy nadzieję na jakiekolwiek nienaturalne zjawiska...


Jakże wielkie było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że zwierzęta żyją tu w całkowitej zgodzie z powulkanicznymi zjawiskami. Kilkanaście metrów od pasącej się łoszy wyłoniły się nam wzgórza Mammoth Hot Springs.


Mammoth Hot Spring to dochodzące do 60 m tarasy, z których spływa woda o temperaturze wahającej się pomiędzy 18 - 74 stopni C. Wczesny ranek to idealny czas na wizytę w tym miejscu, gdyż o tej porze różne rodzaje skał oraz żyjące w wodzie bakterie mienią się wszystkimi kolorami tęczy.



W Mammoth Hot Springs poruszamy się jedynie po wyznaczonych kładkach. Teren jest bardzo niestabilny, ziemia może się pod naciskiem po prostu zapaść. Kontakt z wodą również może być nieprzyjemny w skutkach - liczne baterie oraz związki chemiczne wywołują groźne poparzenia oraz reakcje skórne.Ja jednak, jak to ja, zawszę muszę sprawdzić wszelkie informacje podawane w przewodniku na własnej skórze, zeszłam po kładce jak po drabinie i zanurzyłam delikatnie rękę w wodzie. Rzeczywiście była ciepła i na szczęście nie parzyła :)


Za niesamowite kolory tarasów odpowiadają występujące w wodzie bakterie. Kiedy woda wysycha, tarasy tracą barwy i zastygają.

 

Mammoth Hot Spring wywarły na nas ogromne wrażenie, a był to przecież dopiero początek. Pełni ciekawości ruszyliśmy dalej, zatrzymując się co chwila - po drodze mijaliśmy liczne bulgoczące źródła wody i błota, otchłanie buchające parą, a w powietrzu co jakiś czas unosił się zapach zgniłych jaj. Wszystko to pośrodku zielonych wzgórz  i lasów. Jak to możliwe???

 Norris Geyser Basin

 





Po wyjeździe z Norris Geyser Basin natknęliśmy się na stado bizonów, pasących się zaledwie kilka metrów od ulicy. Zwierzęta zupełnie nie reagowały na spory już tłum turystów, który zebrał się wokół nich. Skubały trawkę, powoli poruszając się do przodu. Fajnie, że mieliśmy okazję przyjrzeć się za dnia potworom, z jednym z których mieliśmy do czynienia w nocy.




Następnie przejechaliśmy do Lower oraz Midway Geyser Basin. Tu przechadzaliśmy się pomiędzy bulgoczącym czerwonym szlamem, źródłami z piękną błękitną wodą zachęcającą do kąpieli, licznymi gejzerami, aż doszliśmy do...






... Grand Prismatic Spring - jednego z najpiękniejszych i najokazalszych gorących źródeł w Yellowstone (o średnicy 110 m)



 
Na koniec zostawiliśmy sobie to, co najlepsze, czyli Upper Geyser Basin, gdzie na długości zaledwie 1,5 km koncentruje się najwięcej gejzerów.
Do największych atrakcji parku należy jeden z nich - Old Faithful. Nie jest on ani największy ani najwyższy, jest za to najbardziej "punktualny". tryska bowiem dokładnie co godzinę,  wyrzucając fontanny wody o wysokości 35-50 m. 


I rzeczywiście jak napisano w przewodniku, Old Faithful nie zawiódł oczekujących na wybuch turystów. Dokładnie po godzinie od poprzedniej erupcji wypluł w powietrze 30-40 metrowe fontanny wody. Spektakl trwał około 10 min.


Old Faithful, mimo że największa atrakcja Yellowstone, ani odrobinę nie przytłumił pozostałych źródeł Upper Geyser Basin. W kilku z nich mogliśmy zaobserwować ich mieszkańców - to właśnie one, bakterie, odpowiedzialne są za kolor, zapach, kształt.







Wyjeżdżając z Yellowstonę, zostawiając za sobą księżycowe, wulkaniczne krajobrazy i zjawiska rodem z filmów science fiction, podziwialiśmy jezioro Yellowstone, rzekę Yellowstonę, która towarzyszyła nam przez kilkadziesiąt kilometrów oraz liczne wodospady. Do kilku z nich zdecydowaliśmy się zejść:





Z parku wyjeżdżaliśmy ok. 18.00 - zmęczeni długimi przejazdami i wędrówką pośród źródeł i gejzerów, niewyspani, bo, nie ukrywajmy, spanie w aucie nie należy do najbardziej wygodnych, ale pełni niesamowitych wrażeń. Do tej pory nie byłam w stanie wymienić jednego, jedynego miejsca, które wywarło na mnie w Stanach największe wrażenie, jednak po wizycie w Yellowstone miałam już swój typ. Przekraczając bramy tego parku mamy wrażenie, że odbyliśmy podróż w kosmos albo znaleźliśmy się na planie dobrego filmy SF...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz