wtorek, 5 lutego 2013

USA z zachodu na wschód - Jackson Hole

Późnym wieczorem, przemęczeni, z oczami na zapałkach, dotarliśmy do Jackson Hole.  W tego typu popularnych turystycznie miejscowościach z wolnym pokojem nie jest łatwo. Informacja "no vacancy" wychodziła nam już bokiem... Na szczęście dość szybko udało nam się znaleźć nocleg. Bardzo nas to ucieszyło.

Było ciemno, ledwie widzieliśmy na oczy, nie zdawaliśmy sobie sprawy, gdzie jesteśmy. Dopiero rano po śniadaniu wybraliśmy się na krótki spacer, zanim wyruszyliśmy do Grand Teton National Park. 

Jackson Hole okazało się uroczą miejscowością położoną tuż u podnóża gór. Budynki, a szczególnie te na głównej ulicy, która w każdym amerykańskim miasteczku nazywa się po prostu Main Street, stylizowane były na Dziki Zachód. 



Nie minęliśmy wprawdzie po drodze dyliżansu, jednak niemałą atrakcją okazały się pojazdy mieszkańców. Aby wejść do tego cacka na przykład ja musiałabym podstawić sobie schodek :)


Była sobota, okazało się, że jest to dzień targów z regionalnymi produktami. Przeciskaliśmy się więc przez tłum, zaglądając, jakimi hand-made wyrobami handlują Amerykanie. 
Oprócz ozdób, produktów spożywczych, odzieży i innych drobiazgów, mnie zainteresowały szyszki, a właściwie szysze:



Powolutku, ponieważ tłum znacznie utrudniał swobodne poruszanie się, doszliśmy do głównego placu - parku, do którego prowadziły cztery potężne bramy z poroża. Imponujące...


Wystawy sklepowe przypominały nam, że wkraczamy właśnie na tereny niedźwiedzi grizzly. Dopóki byliśmy w miasteczku,  wywoływało to uśmiech na naszych twarzach. Będąc na szlaku w Grand Teton nie było już nam tak zabawnie ;)


I w ramach ciekawostki - aby być na bieżąco z atrakcjami Jackson, darmowa gazetka:


Godzinny spacer po Jackson Hole musiał nam wystarczyć. Czas gonił, góry czekały.
Około 12.00 byliśmy już na szlaku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz