wtorek, 22 grudnia 2015

Włochy na weekend - że niby z dzieckiem nie można??? Jezioro Garda.

 

Tegoroczne lato zaczęło się mało obiecująco. Wkroczyło z impetem, przynosząc 30-stopniowe upały i równie szybko i niespodziewanie wycofało się okoniem, pozostawiając niedosyt i rozczarowanie. Ci na Południu usychali w wyniku fali afrykańskich upałów, a my na Północy tęskniliśmy za słońcem i wspominaliśmy oddalający się pierwszy lipcowy weekend, który spędziliśmy płożąc się w słońcu i wodzie. Cóż począć, my nie z tych, co czekają w nieskończoność. Wzięliśmy sprawy w swoje ręce i skoro lato nie miało zamiaru zawitać do nas, postanowiliśmy pojechać do słońca! Decyzja podjęta bardzo spontanicznie. Dziś tu, jutro tam. A co? Że niby z dzieckiem nie można?

Lusia pomagała dzielnie w pakowaniu. Co włożyłam do torby, skrzętnie wyciągała. Walizkę udało mi się zamknąć dopiero, gdy ucięła sobie drzemkę. W czwartkowy wieczór wyruszyliśmy w trasę. Padało. Jak prawie codziennie minionego lipca. Piątek przywitał nas pełnym słońcem. Droga ubywała sprawnie, a Młoda przespała całą noc w samochodzie. Było około południa, kiedy dotarliśmy do celu. Szybka zmiana odzieży z długich spodni na kostiumy kąpielowe i pędem na basen - ach, i znów ogarnęło nas to błogie uczucie. Tak, jesteśmy w niebie :)

O jeziorze Garda słyszałam wielokrotnie, ale do tej pory nie było nam po drodze. Tym razem zgłębiłam temat i okazało się, że cel idealny dla nas! 1400 km do pokonania - odległość spora ale do pokonania w ciągu nocy... Wokół jeziora jest mnóstwo kurortów, im bardziej na północ, tym drożej bo i widoki piękniejsze. Jako że na znalezienie noclegu miałam kwadrans i szukałam go z dnia na dzień, nie mogłam być wybredna. Udało mi się znaleźć coś po środku i w rozsądnej cenie. Padło na Toscolano Maderno i hotel Adria. Hotel zapewniał śniadania w cenie oraz ogród z basenem. Do tego był naprawdę urokliwie położony. Nie zastanawiałam się długo i ostatecznie stwierdzam, że dokonałam dobrego wyboru.



Miasteczko jest niewielkie i nie zapewnia nie wiadomo jakich atrakcji, ale nie o to zupełnie nam chodziło. Mieliśmy szczęście, bo hotel położony jest tuż obok urokliwej Starówki. Sam popołudniowy spacer dostarcza przyjemnych wrażeń.







Włosi jak zwykle gościnni, uśmiechnięci i otwarci. Od tej miłej staruszki dowiedzieliśmy się, że nasza Córcia ma oczy w kolorze jeziorze Garda.

 

Przekonajmy się więc, czy rzeczywiście tak jest!

Jezioro Garda to niesamowicie urokliwy akwen. Krystalicznie czysta woda, przejrzysta i orzeźwiająca. Na dnie można policzyć wszystkie kamienie - taka jest przezroczysta. I odbijające się w jej tafli otaczające jezioro góry. Czego można chcieć więcej?

  

 

 

Mimo długiej drogi i zaledwie kilku godzin snu w samochodzie nie doskwierało nam zmęczenie, bo widoki i pogoda wynagradzały cały poniesiony trud. Takie szalone wyjazdy to spora dawka stresu i wysiłku, ale na miejscu akumulatory ładują się w ekspresowym tempie.


Do tego cudne słońce, ciepłe powietrze. A co z plażą? Czy jest odpowiednia dla dziecka? Babek z piasku budować się nie dało, ale czy stanowiło to jakikolwiek problem? Zobaczcie sami!




Zabawa z kamieniami może być równie atrakcyjna jak z piaskiem i foremkami. Kamyki można przesypywać, uderzać jednym o drugi, wrzucać do wody i nasłuchiwać charakterystycznego 'plum' :)  Wystarczy tylko odrobina chęci i inwencji!


Wizytą nad jeziorem Garda zachwyceni byliśmy wszyscy. Spędziliśmy tam tylko jedną noc, plan obejmował jeszcze piaszczyste Rimini, a Garda miała być tylko przystankiem, jednak gdyby nie zarezerwowany tam nocleg, pewnie nie ruszylibyśmy w dalszą drogę. Nawet najmłodszy uczestnik wyprawy zachwycał się widokami.


Łucji już od najmłodszych lat wpajamy, jak cieszyć się życiem, jak rozkoszować się chwilą, jak spełniać marzenia i czerpać radość z wspólnie spędzonego czasu.



Jeszcze nie dojechaliśmy do Rimini, a ja już myślałam o drodze powrotnej. Kombinowałam, jak to zrobić, żeby nad Gardę jeszcze wrócić, żeby choć na chwile o te urocze widoki zahaczyć. Do tego tak bardzo kusiły mnie północne krańce jeziora, bo tam widoki były jeszcze piękniejsze.
Udało się. Z Rimini wyjechaliśmy na tyle wcześnie, żeby móc pozwolić sobie na 2-3 godzinne plażowanie w Riva del Garda.




Pogoda piękna, powietrze gorące, od jeziora wiał orzeźwiający wiaterek. Warunki idealne dla windsurferów.





Żal było wyjeżdżać, tym bardziej, że wypad tak krótki, pogoda do samego zmierzchu była wakacyjna, a prognozy w domu nie zapowiadały się obiecująco. Każdy wyjazd ma jednak swój kres. Nie ma co się z tego powodu smucić. Zdecydowanie bardziej wolę z uśmiechem na twarzy spoglądać na złapaną opaleniznę i z ołówkiem w ręku kreślić na mapie kolejny plan :).
A w międzyczasie miło jest powrócić do wspomnień, lokując je tu, aby się nie zatarły, aby nie utkwiły gdzieś w niepamięci. To tak niewiele kosztuje, wymaga odrobiny chęci i czasu, a jak przyjemnie jest odświeżyć w pamięci tamte widoki, emocje, radości.

To nie koniec relacji, następnym razem o Rimini. Tam też było cudownie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz