czwartek, 17 stycznia 2013

USA z zachodu na wschód - Monument Valley



Tego miejsca nie trzeba przedstawiać. Jest bardzo popularnym, a być może i najbardziej rozpoznawalnym dziełem natury w całych Stanach. Mowa oczywiście o Monument Valley.

Zamieszanie wokół Monument Valley zaczęło się w 1939 r., kiedy John Ford nakręcił tu kultowy western Dyliżans. Ludzie dowiedzieli się o niezwykłym miejscu, które dotąd zamieszkiwali, i o którym wiedzieli jedynie Indianie Navaho. Turyści zaczęli napływać masowo, artyści szukali tu natchnienia, biznesmeni zwęszyli sposób na grube pieniądze. Dolina Pomników stała się bohaterem wielu filmów. "Wystąpiła" m.in. w Powrocie do przyszłości III czy w Forest Gump. Akcja słynnych kilku gier toczy się właśnie tu, np. GTA San Andreas czy Need for Speed. Metallica nagrała tu teledysk do piosenki "I disappear". Któż z nas, szukając tapety na pulpit, nie spotkał się z tym krajobrazem w bibliotece Windowsa?



Monument Valley nie wchodzi w skład Parków Narodowych, w których obowiązuje wejściówka Annual Pass. Teren jest w posiadaniu Indian Nawaho - oni sprawują nad nim pieczę. Pobierają opłatę w wysokości 5$ za wejście na teren doliny. Na terenie rezerwatu nie spotkamy knajpy, motelu, hotelu nie obsługiwanego przez Indian. Mają tu monopol, a więc ceny nie rozpieszczają. Szukając noclegu, można się nieźle zdziwić, gdyż oblężenie jest duże, miejsc noclegowych niewiele, a do tego ceny przyprawiają o zawrót głowy. Im bliżej parku, tym jest drożej i trudniej o wolny pokój. Nie warto więc planować noclegu na miejscu. Lepiej przespać się dalej. Może i stracimy trochę czasu na dojazd, ale zaoszczędzimy sporo pieniędzy.

My zatrzymaliśmy się w motelu Anasazi Inn. Szału nie było, ale nocleg za 100$ przekonał nas, gdyż ceny w hotelach sięgały 250$.

Wizyta w Monument Valley to nic innego jak przejażdżka piaszczystą drogą po terenie doliny. U wejścia dostajemy mapę i dalej radzimy sobie sami. Można wybrać się na przejażdżkę jeepem, co kosztuje jednak kilkadziesiąt dodatkowych dolców.

 

W internecie straszą, aby nie wybierać się w drogę osobówką. Bzdura! Może dla kogoś kto nigdy nie miał do czynienia z polną drogą, będzie to problem, ale dla nas, wiejskich ludzi, poruszających się głównie po piaszczystych dziurawych nawierzchniach, nie była to żadna atrakcja... Nasz Hyundai dawał sobie świetnie radę. Rozprawił się z doliną bez żadnych problemów!





Trasa liczy ponad 20 km. Po drodze jest mnóstwo pięknych punktów widokowych, gdzie trzeba koniecznie zatrzymać się i wyjść z samochodu, żeby po prostu zwyczajnie popatrzeć.


Widoki jak z bajki zachęcają, aby przysiąść na kamieniu i podumać. Dla mnie każdy kamień był siedliskiem skorpionów, więc wolałam przystanąć na drodze, w bezpiecznym miejscu, z dala od zakamarków i traw. Na kamieniu usiadłam tylko do zdjęcia i to jak na szpilkach.

 

 

Monument Valley to niezwykłe miejsce, jedyne w swoim rodzaju. Zupełnie płaska pustynna powierzchnia usłana jest wyrastającymi z ziemi, znienacka, nie wiadomo skąd, kamiennymi monolitami liczącymi nawet do 300m wysokości. Krajobraz jest bajkowy. Trudno uwierzyć, że jest to kolejne arcydzieło natury - milionów lat, wody, wiatru, zmiennych temperatur. Tu przenosimy się do innego świata. My zawitaliśmy do Monument Valley o poranku, kiedy miejsce to było prawie puste. Zdążyliśmy jeszcze przed nalotem turystów. Nawet Indian zaskoczyliśmy - rozkładali się dopiero ze swoimi straganami z własnoręcznie wykonanymi pamiątkami. Czuliśmy się tam więc nieco osamotnieni, mieliśmy spokój, któremu towarzyszyło wrażenie, jakbyśmy dotarli na koniec świata, z dala od ludzi, cywilizacji, wielkomiejskiego zabiegania. Tylko pustynia i my, wśród wyrastających znikąd  pomników i przemykających gdzieniegdzie Indian...




Zwiedzanie Monument Valley trwa ok. 3h. Jeśli zaplanujemy piesze wycieczki, czas wydłuży się. Jednak my zrezygnowaliśmy ze zdobywania doliny na piechotę. Skwar nieco nas zniechęcił, a poza tym wizja bliskiego spotkania ze skorpionem czy grzechotnikiem skutecznie ostudziła resztę zapału... Jeździliśmy więc wzdłuż wyznaczonej trasy, zatrzymując się co chwilę, aby popatrzeć, nacieszyć oko i  uskrzydlić duszę niepowtarzalnymi widokami.


Piękny widok na dolinę rozpościera się tuż u wejścia, za centrum turystycznym. Można zrobić tam zdjęcia jak z katalogu. W naszym przewodniku znaleźliśmy prawie identyczne:


Podobno za większość wypadków samochodowych powodowanych przez kobiety odpowiada lusterko... Może i tak... Tym razem jednak gdyby nie samochodowe lusterko, ominąłby nas niesamowity widok. Patrzyliśmy przed siebie, będąc w drodze do kolejnego punktu, a tymczasem za nami rozpościerał się piękny krajobraz. Już w lusterku robił wrażenie, a co dopiero kiedy zatrzymaliśmy się na poboczu. Mieliśmy okazję pożegnać się z Doliną Pomników, spojrzeć na nią po raz ostatni. Poczułam się, jakbym grała w amerykańskim filmie. Jakbym stała przed ogromną fototapetą. Stałam na środku ulicy patrząc przed siebie, wpatrując się w niekończącą się drogę, wpadającą prost w majestatyczną Monument Valley...




Jeszcze jeden przystanek - Dolina z oddali, ale z nieco innej perspektywy. Ostatnie spojrzenie za siebie, ostatnie westchnienie podziwu i szacunku dla siły i niesamowitego piękna Matki Natury...

I w drogę! Czas jechać dalej. Wszak Ameryka ma jeszcze wiele do zaoferowania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz