czwartek, 29 kwietnia 2021

Ryś ceramika

Krystyna. Krystynka. Krysia... urodziła się, gdy ja miałam jakieś 7 lat. Spała smacznie w wózku, gdy ją poznałam. Była nieco większa od mojej lalki Małgosi. Zaciekawiła mnie, bo nosiła imię, jakiego wcześniej nie słyszałam...

 

 

 

 Dziś Krysia jest piękną kobietą i ma fascynującą pasję. Pośród łąk, lasów i z widokiem na jezioro ma swoją małą pracownię, w której spod jej rąk wychodzą prawdziwe cuda. Obserwuję ją na instagramie od dawna, podziwiając jej wyroby, ale dziś przepadłam...


 

 

 

Odwiedziłam dziś Krysię z Lusią i Kajtkiem. Bardzo jesteśmy jej wdzięczni, że pozwoliła nam zajrzeć do swojego królestwa. Krysia nie organizuje warsztatów, nie prowadzi działalności na dużą skalę. Pracownia to jej ostoja, tym bardziej czujemy się zaszczyceni.

 

Dowiedzieliśmy się dziś, jak z kawałka gliny stworzyć cudo. Nie sądziłam, że wymaga to tyle pracy i czasu. O fachu nie wspominając. Najpierw kawałek gliny musi stać się kulką. Potem podlega procesowi toczenia na kole, co wymaga niesamowitej precyzji. Wiem, co mówię. Spieprzyłam to dwa razy. Kiedy w końcu naczynie osiągnie oczekiwany kształt i wielkość, musi wyschnąć, aby ulec kolejnej obróbce: dno, uszko. Później następuje kilkugodzinne wypalanie i jeszcze dłuższe wychładzanie. Po pierwszym wypaleniu można pokryć je szkliwem, udekorować, by następnie ponownie wypalić. I co? Zdziwko? Ja też nie spodziewałam się, że to takie czasochłonne... 

 

 

Krysia wspomniała, że ostatnio brakowało jej weny... Bo ceramika to nie warsztat produkcyjny a pasja, twórczość, sztuka. Po dzisiejszej wizycie piję kawę w nowym kubku i muszę powiedzieć, że smakuje zupełnie inaczej... Pewnie mi teraz zazdrościsz... Zajrzyj na jej stronę na IG (@rys_ceramic), zapytaj, może i dla ciebie Krysia wyczaruje coś niepowtarzalnego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz