czwartek, 15 marca 2012

Sharm el Sheikh zima 2011 - Jerozolima



Ziemia Święta była punktem obowiązkowym naszej zimowej wyprawy do Egiptu. Pobyt w Sharm jest idealną okazją, żeby wyruszyć na wycieczkę fakultatywną do Jerozolimy i Betlejem. Z Sharm el Sheikh do Jerozolimy jedzie się ok. 8h. Podróż mija nocą, zwiedzanie odbywa się w dzień. W sumie wszystko trwa jakieś 24 godziny.

W miejscowości Taba trzeba przejść odprawę graniczną. Nie jest to przyjemne doświadczenie, biorąc pod uwagę znajdujących się na każdym kroku celników z giwerami w dłoniach. Co ciekawe, na granicy trzeba przenieść się do izraelskiego autokaru - egipskie nie są wpuszczane.

Na miejscu byliśmy wczesnym rankiem. Dopiero świtało. Dzięki temu mieliśmy okazję pospacerować po śpiącej jeszcze Jerozolimie. Pod ścianą płaczu było prawie pusto.


Ściana to jedyna zachowana do dnia dzisiejszego pozostałość po Świątyni Jerozolimskiej.  Stanowi najświętsze miejsce judaizmu. Skąd się wzięła? Jaka jest jej historia? I dlaczego jest dla Żydów tak ważna?

W X w.p.n.e. na szczycie Wzgórza Świątynnego została zbudowana Świątynia Salomona, która po 5 wiekach została zburzona przez Babilończyków. Na jej miejscu powstała Druga Świątynia, którą po kolejnych 5 wiekach rozbudował Herod Wielki. W 70r. n.e. świątynia została zburzona przez Rzymian. Została tylko Ściana Płaczu. Później Wzgórze Świątynne stało się wysypiskiem śmieci i znikło pod grubą warstwą odpadków. W VII w. na wzgórzu postawiono meczet, ale zostawiono Żydom dostęp do Zachodniej Ściany. Jednak modlący się wierni z biegiem czasu zaczęli przeszkadzać okolicznym mieszkańcom, co notorycznie wywoływało konflikty. Wielokrotnie próbowano wykupić teren przyległy do ściany lub też samą ścianę, lecz nie doszło to nigdy do skutku ze względu na liczne protesty.

Dlaczego Wzgórze Świątynne jest takie ważne? Historia głosi, że tam Abraham miał złożyć w ofierze swojego jedynego syna Izaaka. Po drugie w Świątyni Salomona miała znajdować się Arka Przymierza. Inna historia głosi, że w podziemiach meczetu pozostał kamień będący kolebką życia. Ogromny głaz, święty dla Żydów. Dlatego gromadzą się przy ścianie - bo jest to miejsce położone najbliżej świętego miejsca. Żydzi nie mają prawa wstępu na muzułmańską stronę.

Ściana płaczu podzielona jest na część dla mężczyzn i kobiet. Oczywiście część kobieca stanowi zaledwie 1/3 męskiej.


Wierni stają jak najbliżej ściany i modlą się w wielkim skupieniu. Bujają się przy tym, potrząsają głowami - jest to niecodzienny i budzący ciekawość widok.


W szczeliny między kamieniami można włożyć karteczkę z prośbą. Jest ich tam mnóstwo i wkładając jedną, wypychamy przy tym kilka innych... Ciężko znaleźć wolne miejsce.


Mężczyźni mogą podejść do ściany tylko w jarmułkach. Po męskiej stronie jest zdecydowanie głośniej. Słychać śpiewy i modlitwy.

Po wizycie przy ścianie płaczu udaliśmy się wąskimi uliczkami w kierunku Golgoty. Na początku nie zorientowaliśmy się nawet, że podążamy Drogą Krzyżową. Zaczęło się bardzo niewinnie. Wybrukowana droga, po obu stronach sklepiki, zamknięte jeszcze, bo było jeszcze wcześnie.



 Zorientowaliśmy się, gdzie jesteśmy, kiedy pojawiła się stacja. Gdybym przechodziła tędy sama, chyba nawet bym się nie zorientowała. Zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam...




 

Nie tak to sobie wyobrażałam, ale rzeczywiście tak wyglądała Droga Krzyżowa w rzeczywistości. Życie w mieście nie zamierało, dzieci biegały, ludzie robili zakupy, ganiał się koty. Jednak mnie przeraził brud, zaniedbanie, upadek tego wszystkiego...

Po pewnym czasie wyłoniła się Bazylika Grobu Świętego.


I kolejne mieszane uczucia mnie ogarnęły. 


Nie wyglądało to jak wejście do bazyliki. Nie oczekiwałam przepychu, ale spodziewałam się czegoś innego...

I jeszcze historia drabiny, którą widać na zdjęciu (pod oknem po prawej). Między właścicielami bazyliki panuje nieustający konflikt, kory nie pozwala na dokonywanie w niej żadnych zmian. Tłumaczono nam, że nie wiadomo kto tę drabinę postawił, więc i nikt jej nie zdejmuje...

Wchodząc do środka, natkniemy się na kamień, na którym podobno złożono zwłoki Chrystusa po ukrzyżowaniu. Podobno kamień pachnie olejkami już tak od 2000 lat. Rzeczywiście zapach olejków unosi się w całej świątyni. Dotknęłam kamienia,na palcach długo czułam woń olejków, ale podana historia jakoś nie bardzo mnie przekonuje...


Następnie po schodach wchodzimy do miejsca ukrzyżowania.

 



To miejsce również mnie nie przekonywało na początku. Złoty ołtarz, srebrne postacie świętych. Mnóstwo kadzideł. Nie czułam w tym prawdy. Jednak wzruszył mnie obrazek starszego pana, który stojąc pod ołtarzem uśmiechał się przez łzy. Płakał ze szczęścia. Dopiero wtedy zrozumiałam, ze jestem w miejscu niezwykłym...

Na dowód tego, że jest to prawdziwe miejsce ukrzyżowania Chrystusa umieszczono w gablocie białą skałę.


 Można wejść do podziemi i przekonać się, że bazylika rzeczywiście wybudowana jest na tym wzgórzu:

 


Najważniejszym miejscem bazylik jest Grób Pański. I kolejne zdziwienie, może odrobinę zawodu, może rozczarowania. Kolejny raz okazało się, że to miejsce zupełnie nie współgra z moimi wyobrażeniami. Do Grobu trzeba było czekać w kolejce, wejść można tylko na chwilę. Strzegący porządku mnisi popędzają. Bardzo ciężko zrobić zdjęcie, ciągle się ktoś przewija przed obiektywem. Wewnątrz fotografowanie jest zabronione. Jak wygląda wnętrze? Bardzo ciasne, niewielkie, z ołtarzykiem na środku. Hmmm jak nie czuć rozczarowania, kiedy wszędzie czyta się o jaskini?

 

Zwiedzając Ziemię Świętą trzeba pamiętać, że minęło 2000 lat. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy są to miejsca pewne. Nikt nie jest w stanie sprecyzować. Wszystkie te miejsca są domniemane. Jerozolima się zmieniła, ukształtowanie terenu również. Słyszałam, że prawdziwy Grób Pański znajduje się kilka poziomów niżej. Być może...
W wyprawie do Ziemi Świętej nie chodzi o fakty, ale o symbolikę - z tym nastawieniem nie można się rozstawać, krocząc po schodach wiodących do ołtarza ukrzyżowania, czy przechodząc przez ciasne wejście do Grobu...

Bazylika podzielona jest na 5 kościołów: grecki, rzymsko-katolicki, syryjski, koptyjski i jakobitów. Każde wyznanie posiada swoja kaplicę:




Po wizycie w świątyni przejechaliśmy do punktu widokowego, skąd rozpościerał się widok na całą Jerozolimę. Przewodnik wskazał nam miejsce Ogrodu Oliwnego. Domniemanego oczywiście. Plan naszej wycieczki nie zawierał wizyty w wieczerniku. Domniemanym. Jakoś nie żałuję. Słowo domniemany zaczynało mnie już powoli irytować.



Tu widok na stare miasto otoczone murem i  świątynię z błyszczącą w słońcu kopułą.


I my, styrani po długiej podróży, nieprzespanej nocy, polowym śniadaniu. Chwila odpoczynku i przejazd do Betlejem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz