środa, 25 czerwca 2014

Słowacja - Orawski Zamek i Jaskinia Wolności

Sama nie byłam pewna, czy wyjazd w końcówce ósmego miesiąca ciąży to dobry pomysł. Im więcej opinii słyszałam, tym bardziej się zniechęcałam, bo choć wizja ostatnich przed rozwiązaniem wakacji korciła bardzo, zdrowy rozsądek skutecznie przechylał szalę wagi w drugą stronę. Ostatecznie jednak podróżnicza natura okazała się silniejsza i 7 czerwca 2014 roku w godzinach porannych mknęliśmy już słowackimi drogami w kierunku miejscowości Oravsky Podzamok, gdzie dumnie czekał na nas mylnie niepozorny Oravsky hrad.


Zamek Orawski to jedna z największych atrakcji północnej Słowacji. Zbudowany na skale na sposób orlego gniazda nie umknie naszej uwadze z daleka, jednak usytuowanie skutecznie uniemożliwia jego zdobycie przez wroga. Aby się do niego dostać, trzeba pokonać krótkie acz strome podejście. Aby wejść na dziedziniec, należy przebrnąć przez trzy bramy i kamienny tunel. Dodatkowo zamek ma kilka pięter, a komnaty tworzą istny labirynt. Zwiedzanie tej niepozornej budowli trwa ok. 2 godzin i odbywa się nieustannie pod górę, a z każdym krokiem wzwyż rozciągają się coraz piękniejsze widoki na okolicę.


Budowę zamku rozpoczęto w XIIIw., później jeszcze wielokrotnie go przebudowywano. Zamek nieustannie zmieniał właścicieli. Jednym z nich był nawet Polak. W 1800 roku większość zabudowy została zniszczona w wyniku pożaru. Dopiero po II wojnie światowej zaczęły się solidne prace remontowe, które trwają do dziś.


Zwiedzanie zamku odbywa się wyłącznie z przewodnikiem. Grupy mogą zamówić przewodnika obcojęzycznego, co trzeba jednak zrobić z wyprzedzeniem. Nasza dwójka a właściwie trójka zwiedzała razem ze słowacką grupą pod kierunkiem słowackiego przewodnika i miała z tego powodu niezły ubaw. Język słowacki okazał się całkiem zrozumiały (o ile przewodnik nie spieszył się za bardzo) i chwilami bardzo zabawny.

Koszt biletu to 5 euro ( z kaplicą św. Michała 6 euro). Dodatkowo również płaci się za możliwość robienia zdjęć (3 euro). O dziwo toalety są za darmo... ;)
Przy zamku znajduje się płatny parking. Można zostawić samochód nieco dalej za darmo, ale niełatwo znaleźć miejsce. My zaparkowaliśmy przy hotelu dokładnie na przeciwko tabliczki "FOR CUSTOMERS ONLY"... ;) Jako że sezon jeszcze nie w pełni, nikt się nie czepiał.

Można by zapytać, po co szukać wrażeń po słowackiej stronie Tatr, wszak i polskie Tatry dostarczają niesamowitych wrażeń. Jeśli więc wyruszyć na Słowację, to niekoniecznie w poszukiwaniu pięknych widoków na ziemi, a pod nią... Słowacja słynie z niesamowitych jaskiń. Na północy można znaleźć ich tyle, że selekcja, które z nich wybrać (bo o wszystkie zahaczyć się po prostu nie da), przyprawić może o ból głowy. Niedaleko Orawskiego Zamku (bo raptem godzinka drogi) w Dolinie Demianowskiej znajduje się m.in. Jaskinia Wolności. Jest to najczęściej odwiedzana jaskinia na Słowacji - po wejściu do jej wnętrza nikt nie będzie miał wątpliwości dlaczego.

Po słowacku nazwa jaskini brzmi Demänovská jaskyňa slobody. Zwiedzanie odbywa się o określonych porach z przewodnikiem. Czas zwiedzania wynosi około godziny, a koszt biletu to 8 euro (lub 100 min - 15 euro). Za prawo do robienia zdjęć płacimy dodatkowo 10 euro (o zgrozo). Oczywiście parking jest płatny (3 euro) i znajduje się około 30 min spaceru pod górkę od jaskini. Na miejscu jest toaleta (bezpłatna) i kiepsko wyposażony sklepik, w którym jedyne, na co można zwrócić uwagę to lody na patyku.

  
Pół godziny do zwiedzania.

Sama jaskinia jednak warta jest wszystkich kosztów. Tunel łączący świat podziemny z powierzchnią przenosi nas w zupełnie inny wymiar. Po przekroczeniu zaledwie kilkunastu metrów stajemy w wielkiej kamiennej komnacie, która, mimo że już wywiera niesamowite wrażenie, jest jedynie zapowiedzią tego, co czeka nas dalej.


A co jest dalej? Ogromne przestrzenie mieniące się różnymi odcieniami brązu, żółci, pomarańczu, niepowtarzalne formacje skalne przypominające warkocze, koralowce, bawełniane sploty. Każdy może zobaczyć coś innego, każdemu wyobraźnia podsuwa inne pomysły. Tu pasie się owieczka, tam w bezruchu stoi armia krasnali. Jeszcze gdzie indziej wyrasta z ziemi jaskiniowy potwór. Nie miałam okazji do tej pory być w wielu jaskiniach, pewnie dlatego jaskinia Wolności bogactwem stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów wywarła na mnie tak kolosalne wrażenie.


Każdy krok zbliża nas do wyjścia, więc co się dziwić, że turyści nie spieszą się i często zerkają wstecz. Tym bardziej, że oglądając się za siebie, jaskinia nabiera zupełnie innego wyglądu. Warto więc co chwilę przystanąć, spojrzeć do tyłu, zrobić zdjęcie pustym wnętrzom jaskini ( w tym celu najlepiej iść na końcu).


Jedną z atrakcji jaskini jest przepiękne jeziorko z przejrzystą wodą i odbijającymi się w niej stalaktytami. Jeziorek w jaskini jest więcej, ale to szczególnie zapada w pamięć.


Ciekawą atrakcją jest przejście Korytarzem Cierpienia - szerokim na rozpiętość ramion i wysokim na 160 cm. Spacer wśród stalagnatów może wywołać palpitacje serca wśród cierpiących na klaustrofobię (ja nie cierpię, a muszę przyznać, że chwilami czułam się nieswojo...).


Pierwszy dzień spędzony na Słowacji dostarczył nam wielu wrażeń, ale nie nasycił, wręcz przeciwnie, zaostrzył jedynie apetyt na więcej. Wracając krętymi górskimi drogami w kierunku Zakopanego, nie mogliśmy się już doczekać, żeby następnego dnia popędzić nimi znów w stronę kolejnej jaskini, tym razem Lodowej.

3 komentarze:

  1. Mam takie pytanie natury technicznej? Za wejście na zamek się płaci, aby wejść do sal czy także na dziedziniec? Nas interesuje tylko dziedziniec, bez oglądania wnętrza sal. Jak to wygląda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń