niedziela, 22 kwietnia 2012

Berlin 2011


Berlin...
Przejeżdżaliśmy jego obwodnicą wielokrotnie, a jakoś nigdy nie było po drodze, aby zatrzymać się choć na jeden dzień i wjechać na słynną wieżę telewizyjną Fernsehturm, przespacerować się znaną ulicą Unter den Linden czy stanąć przed Brandenburger Tor... Tę europejską metropolię mamy prawie że pod nosem! Czemu tak długo to trwało, zanim zdecydowaliśmy się ją odwiedzić??? 

Na miejscu byliśmy około 9. Wbrew wszelkim radom przeczytanym w przewodnikach skierowaliśmy się do samego centrum. Zaparkowaliśmy niedaleko Alexanderplatz, w samym sercu stolicy Niemiec.

Zwiedzanie zaczęliśmy od wieży telewizyjnej. Byliśmy jeszcze przed jej otwarciem, a do wejścia ustawił się już sznurek turystów. Kolejka posuwała się jednak szybko, a kupno biletów szło sprawnie (bilet w cenie 12e) . Kilka minut po 10.00 oglądaliśmy już Berlin z góry.

Całkowita wysokość wieży to 368 m. Z tarasu widokowego rozciąga się widok na 40 km.





Ważnym elementem Alexanderplatz jest kościół Marienkirche - XIII-wieczna świątynia z dobudowaną później wieżą. Jej perełką jest XV-wieczne malowidło w kruchcie "Taniec śmierci".

Przed kościołem znajduje się fontanna Neptuna.


Po przeciwnej stronie placu znajduje się Czerwony Ratusz - siedziba władz miejskich. Dlaczego czerwony, nietrudno zauważyć ;) Jego najciekawszym elementem jest terakotowy fryz umieszczony na wysokości pierwszego piętra, który przedstawia historię miasta.

 

Berlin zwiedzaliśmy na własnych nogach, nie korzystaliśmy z komunikacji miejskiej. Centrum wraz z najważniejszymi zabytkami z powodzeniem można obejść pieszo, zataczając koło. W ten sposób zaczynamy i kończymy na Alexanderplatz.

Po przekroczeniu Szprewy znaleźliśmy się na Museumsinsel - wysepce, na której mieszczą się najsłynniejsze berlińskie muzea: Altes Museum, Pergamonmuseum, Alte Nationalgalerie, Bode Museum, Neues Museum.

Zanim jednak do nich dotrzemy, przechodzimy obok Berliner Dom, czyli katedry berlińskiej. Wznoszono ją w latach 1893-1905. Została bardzo zniszczona podczas wojny, jednak odbudowano ją, co trwało aż 17 lat (dłużej niż jej wzniesienie).


 

Spośród berlińskich muzeów wybraliśmy najsłynniejsze - Pergamonmuseum.

Do jego największych skarbów należy m.in. ołtarz pergamoński wzniesiony w 1700 r.p.n.e. dla bogini Ateny.



Fasada świątyni oraz posąg Ateny z Pergamonu:

 

 Ważna jest też brama agory z Miletu (120 r.p.n.e.)


 Oraz rekonstrukcja bramy Isztar z Babilonu (IV w.p.n.e.)


Opuszczając Museumsinsel udaliśmy się słynną ulicą Unter den Linden. Spacerując, mijaliśmy znaczące dla Berlina miejsca. 

Zaciekawiło nas Neue Wache - weszliśmy więc do środka. Budynek z zewnątrz przypomina grecką w świątynię. W środku panuje surowy klimat, półmrok, rozświetlony jedynie smugą światła wpadającą przez okno w dachu. Jest to miejsce poświęcone ofiarom wojny i dyktatury. W środku mieszczą sie dwie symboliczne mogiły: Pomnik Nieznanego Żołnierza oraz Nieznanego Więźnia Obozu Koncentracyjnego oraz rzeźba na wzór Piety. Jej autorką jest kobieta, która  straciła syna i wnuka podczas I i II wojny światowej.


Minęliśmy Humbold Uniwersitat. Rzeźby strzegące wejścia na dziedziniec przedstawiają założycieli uczelni - braci Wilhelma i Alexandra.


Zboczyliśmy nieco z trasy tuż przed Bramą Brandenburską, aby zahaczyć o Pomnik Pomordowanych Żydów Eurpy.


Pomnik został wybudowany w latach 2003-2005, zajmuje powierzchnię 19 tyś. m2. Składa się z 2711 betonowych bloków o różnej wysokości, między którymi można chodzić. Całość sprawia bardzo ciekawe wrażenie, warte zobaczenia z pewnością.


Nadeszła pora na symbol Berlina - Bramę Brandenburską. Jest to jedyna z 14 bram miasta, która się zachowała. W okresie zimnej wojny bramę zamykał mur rozgraniczający obie części miasta. Po upadku muru, brama stała się symbolem zjednoczenia Niemiec.


Kilka kroków dalej znajduje się Reichstag - siedziba niemieckiego parlamentu. Budowla zasługuję na chwilę uwagi - prezentuje się naprawdę imponująco. Przeszkolona kopuła, z której można podziwiać Berlin, stanowi atrakcyjny punkt widokowy dla turystów. Niestety niełatwo jest się tam dostać - konieczna jest internetowa rejestracja z kilkudniowym wyprzedzeniem.


 

Skoro zobaczyliśmy siedzibę rządu, nie mogliśmy ominąć siedziby kanclerza niemieckiego - Kanzleramt:


Budynek  bardzo ciekawy of frontu, to prawda, alejakie robi wrażenie wtedy, kiedy spaceruje się wzdłuż niego. Budynki do niego przylegające zdają się nie mieć końca.

Pałac prezydencki Schloss Bellevue:



Zataczając koło i kierując się z powrotem do Alexanderplatz, znaleźliśmy się w Tiergarten - kompleksie leśnym o powierzchni ponad 200ha. Kierowaliśmy się w stronę Siegessaule, czyli kolumny zwycięstwa, która wznosi się pośrodku ronda Grosser Stern. Kolumna mierzy 67 m. Na jej szczycie znajduje się Wiktoria - bogini zwycięstwa. U jej podnóża jest taras widokowy.


Zamiast kierować się do centrum, poszliśmy dalej na przód, aż doszliśmy do Tiergartenstrasse - dzielnicy ambasad. Warto przejść, gdyż niektóre mają naprawdę ciekawą, co nie znaczy ładną, architekturę ;)

Obowiązkowy punkt w drodze powrotnej - pozostałości Muru Berlińskiego z wystawą poświęconą jego historii. Liczne zdjęcia i specyficzny klimat tego miejsca pozwalają przenieść się w przeszłość...


Checkpoint Charlie, czyli punkt graniczny - przejście do amerykańskiego sektora. Niedaleko jest muzeum  - nie byliśmy, ale podobno warto zajrzeć.


Wracając, zahaczyliśmy o Friedrichstrasse,  gdzie można znaleźć kilga znaczących atrakcji Berlina. Minęlismy dwie prawie identyczne budowle: Franzosischer Dom oraz Deutcher Dom, a pomiędzy nimi wynurza się Schauspielhaus, czyli teatr z pomnikiem Schillera na czele.




Na koniec przeszliśmy sie dzielnicą Nikolaviertel - odbudowana starówka Berlina. Niestety tu złapał nas ulewny deszcz, który zmusił nas do szybkiego powrotu do samochodu i pożegnania się z Berlinem..

Do następnego razu więc, Berlinie!

4 komentarze:

  1. dlaczego mnie tu wcześniej nie było ??? ;-)

    W Berlinie byliśmy ale jakoś brakowało nam czasu na zwiedzanie. Większość widziałam z daleka lub zza szyby samochodu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. to że mnie tu nie było czy wyjazd do Berlina ?? ;-)

    OdpowiedzUsuń