środa, 29 października 2014

Tajlandia - dzień 1 PLAN

Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, odwiedzilibyśmy Tajlandię zeszłej zimy. Program był już w trakcie tworzenia, zapał mieliśmy wielki. Jednak zniechęciła nas ówczesna sytuacja polityczna - strajki jakie miały miejsce w Bangkoku skutecznie nas odwiodły od pomysłu. Poza tym byłby to bardzo aktywny wyjazd, a ja nosząc już wtedy naszą małą Fasolkę pod sercem, bałam się takiego wysiłku. Odłożyliśmy więc marzenia o Tajlandii na przyszłość i dziś do nich wracam, licząc, że spełni się popularne polskie przysłowie 'co się odwlecze to nie uciecze'.

Wyobrażając sobie ten wyjazd, jakoś nie widzę nas jako jednych z wielu klientów biura podróży. Już dawno przestaliśmy tak odkrywać świat. Wypoczynek wolimy wykupić u touroperatora, ale jeśli zależy nam na łapaniu przygód, decydujemy się podróżować na własną rękę. I tak właśnie mamy zamiar odkryć Tajlandię.

Od czego zaczynamy?

1. Lot

Do Bangkoku i z powrotem możemy polecieć już za niewiele ponad 1500 zł/os. Linie - Ukraine International. Lecieliśmy z nimi do Nowego Jorku. Nie jest to business class, ale lot przebiegał spokojnie. A cena bardzo konkurencyjna w porównaniu do linii Norwegian czy Lufthansa (ok 2700 zł).

Szukając lotów, korzystam ze strony skyscanner.pl

2. Zakwaterowanie

Noclegów zazwyczaj szukam na booking.com. Koszty zakwaterowania w Bangkoku są śmiesznie niskie. Booking zaproponował mnóstwo opcji w przedziale 180zł - 250zł za 5 nocy dla 2 os. Nie są to oczywiście 5-gwiazdkowe hotele, ale nam nie chodzi o standard, w końcu nie wybieramy się do Bangkoku, aby spędzać czas w hotelu. Liczy się czysta pościel i w miarę higieniczna łazienka.

3. Plan

Bangkok nazywany jest najgorętszą stolicą świata. To miasto, które nigdy nie zasypia. Jest jednym z głównych kierunków turystycznych Azji. Tu tradycja miesza się z nowoczesnością, przepych z ubóstwem. Mówi się, że Bangkok ma wiele twarzy i właśnie po to, aby je na swój sposób odkryć, chcielibyśmy udać się tam na własną rękę.

Dzień 1:
Zaczynamy od Pałacu Królewskiego - jest to wielki kompleks pałacowy, w którego skład wchodzi najsłynniejsza w Bangkoku świątynia Wat Phra Kaew z największym skarbem Tajlandii - Szmaragdowym Buddą. Źródła podają, że jest to atrakcja obowiązkowa, wręcz najważniejsza nie tylko w stolicy ale i całym kraju. Obejrzałam zaledwie kilka zdjęć w sieci, a jestem pod wielkim wrażeniem. Wstęp kosztuje ok. 40 zł ( 400 bahtów). Dobrze wiedzieć, że do świątyni nie można wejść w krótkich spodenkach - lepiej zabezpieczyć się i włożyć do plecaka spodnie niż wypożyczać nie wiadomo jakiego pochodzenia odzież. Na to miejsce zapewne przeznaczyć trzeba całe przedpołudnie. Kompleks można zwiedzać w godzinach 8.30 - 15.30 od poniedziałku do niedzieli.

 

 

 

Będąc już tak blisko, warto byłoby wybrać się do Wat Pho - największej i najstarszej świątyni w Bangkoku. Tu znajduje się ogromny posąg leżącego buddy mierzący 15 m wysokości i 46 m długości. Koszt zwiedzania - ok. 10 zł (choć na stronie widnieje informacja, że bilet od 2015 roku podwaja swoją cenę, więc zanim my dotrzemy do Tajlandii, zapłacimy już 200 bahtów czyli ok. 20 zł).
Poza świątynią Wat Pho pełni funkcję "uniwersytetu" tajskiego masażu, z którego jak najbardziej można skorzystać.
Świątynia otwarta jest w godzinach 8.00 - 18.30.


Po drugiej stronie rzeki znajduje się kolejna świątynia - Wat Arun. Można udać się do niej łodzią - jedną z popularnych taksówek wodnych. Ale czy będziemy mieli ochotę na kolejną świątynię? Żeby uniknąć przesytu, zostawimy sobie ją na inny dzień, a tymczasem udamy się do Chinatown.
Od świątyni Wat Pho dzielą nas zaledwie 3 km od tego miejsca, można więc się przejść bądź skorzystać z tuk tuka.


Tu można wybrać się na zakupy (biżuteria, odzież, elektronika, pamiątki, antyki) oraz zjeść coś z azjatyckich specjałów. Jako że nie jedliśmy jeszcze obiadu, może skusimy się na coś właśnie tu? Przechadzając się wzdłuż sklepików i straganów z ulicznym jedzeniem, natkniemy się na Wat Traimit -  to świątynia, w której znajduje się największy posąg siedzącego buddy wykonany ze szczerego złota. Statua waży ponad 5 ton, ma 4,5m wysokości, a jej wartość sięga setek milionów dolarów.
Świątynia otwarta jest od 8.00 do 17.00 pon-pt, a wstęp kosztuje 40 bahtów.


 


Po tak intensywnym dniu zapewne nie będzie ani sił ani czasu na kolejne atrakcje. Jeśli jednak wykrzesalibyśmy z siebie jeszcze odrobinę mocy, 2 km od Chinatown znajduje się Lebua Hotel z otwartym Sky barem na 63. piętrze. Wspaniale byłoby zakończyć w tym miejscu pierwszy dzień w Bangkoku i z koktajlem w ręce powitać noc w mieście, które przecież nigdy nie kładzie się spać... Zanim się tam jednak udamy, warto pamiętać, że obowiązuje dress code. Strój nie musi być elegancki, ale sandały czy krótkie spodenki są zabronione. Obowiązuje też zakaz wnoszenia plecaków, walizek czy zakupowych toreb.

 

 

Ach, odżyłam :) Planując, marząc, śniąc na jawie, czuję się, jakbym tam była :) Bangkok pochłonął mnie bez reszty. Tak, teraz jestem już pewna, że właśnie na ten cel będziemy odkładać zaskórniaki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz