Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Turcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Turcja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 września 2012

Turcja lipiec 2011 - imprezyyyyyyy !!!

Dni w Turcji mijały nam błyskawicznie. Byliśmy w ciągłym biegu. Tyle mieliśmy w sobie energii i ekscytacji, że nie sposób było usiedzieć na miejscu dłużej niż kilka chwil. Bywało co prawda, że wylegiwaliśmy się w słońcu, jednak z przerwami na ochłodę w basenie i morzu lub posiłek, który serwowano 6 razy dziennie. W międzyczasie zwiedzaliśmy, mknąc na jeepach przez góry Taurus, odprężając się podczas masażu w tureckiej łaźni, marząc przy wodospadach Kursunlu, szalejąc na pędzącym po gorących falach Morza Śródziemnego bananie, spacerując pomiędzy straganami bazaru w Alanyi, cofając się w czasie podczas przechadzki pomiędzy murami amfiteatru w Aspendos, podziwiając widoki z Kale, pijąc pyszny sok z pomarańczy. Niesamowite, że po tych wszystkich szaleństwach w zabójczej temperaturze i pełnym słońcu, mieliśmy siły na wieczorne imprezowanie. Dzień kończył się nam grubo po północy, a wstawaliśmy ok. 8. Szkoda było czasu na spanie, skoro tyle atrakcji czekało na nas każdego dnia...

W pierwszych dniach naszego pobytu w Turcji wieczory spędzaliśmy przy hotelowym barze. Dni dostarczały nam tyle atrakcji, że nie szukaliśmy już dodatkowych w nocy.

 

Jednak po kilku dniach mieliśmy już serdecznie dość Minidisco i Bingo, więc niczym Trzej Królowie widząc na niebie światło, podążyliśmy za nim, docierając po licznych przeprawach do Audytorium. Wydawało nam się niedaleko, więc udaliśmy się pieszo. Okazało się, że mieliśmy nieco zachwiane poczucie odległości, ale mimo wszystko wato było, bo impreza w Auditorium była wypasiona!!!

Obrazy Auditorium

Ostatniego dnia, po małych przebojach (pamiętasz Asia???) ;) ) udało nam się dotrzeć do centrum Alanyi. Wow, to dopiero jest jedna wielka impreza! Buszowaliśmy po lokalach do późna w nocy, a każdy kolejny był lepszy od poprzedniego. Najwięcej czasu spędziliśmy w barze (oraz na barze :) ) Barmani powinni nam podziękować, bo nasza 4-osobowa ekipa z Polski rozkręciła im imprezę! Kiedy zasiadaliśmy do stolików, lokal świecił pustkami. Opuszczając go, nie było wolnego miejsca :)

Zaczęliśmy od kolorowego drinka, potem szisza, a reszta potoczyła się już sama... Eh, tę imprezę wspominam do dziś...



 






Szisza tak się spodobała, że następnego dnia mieliśmy już swoją. Ostatnie chwile w Turcji spędziliśmy na hotelowym balkonie. Pakowanie toreb mogło poczekać. Można powiedzieć, że impreza skończyła się dopiero na lotnisku :)




Co można powiedzieć na koniec? Jak podsumować... 
To były piękne wakacje. Krótkie, ale dzięki temu pozostawiające nutkę niedosytu i chęć na jeszcze. Spędziliśmy tydzień na maksymalnych obrotach, nie wiedząc co to nuda, nie znając uczucia zmęczenia. Wakacje, na których radość, zachwyt i euforia mieszały się z kacem i dymem z sziszy. Wakacje, które pozostawiły wiele szalonych wspomnień, o których tu pisałam i takich, które zachowamy tylko dla siebie... I przede wszystkim, wakacje, które spędziliśmy w towarzystwie prawdziwych przyjaciół... i to chyba był klucz do sukcesu...

czwartek, 13 września 2012

Turcja lipiec 2011 - łaźnie tureckie

"Być w Turcji i nie pójść do łaźni to jakby się w Turcji nie było..."
Tymi słowami przywitała nas Lena, kiedy zawitaliśmy do jej biura. Nie zastanawialiśmy się długo, no może za wyjątkiem Michała - on się nieco wahał ;) Za 15 E mieliśmy kilkugodzinny pakiet SPA, w którego skład wchodziły sauny, kąpiel błotna, masaże (pianą oraz olejkami aromatycznymi) oraz peeling całego ciała. W Polsce zapłacilibyśmy majątek...
Odprężyliśmy się tam nieziemsko!Wychodząc, rzeczywiście czuliśmy, że jesteśmy na wakacjach... Wszystkim wybierającym się do Turcji polecam ten fakultet! Ja z chęcią wybrałabym się jeszcze raz!



 


środa, 12 września 2012

Turcja lipiec 2011 - animacje

Animatorzy hotelowi dbali, żebyśmy nie nudzili się wieczorami... Oprócz codziennej mini dyskoteki dla najmłodszych, dzięki którym na zawsze zapamiętamy takie przeboje jak m.in.  A RAM SAM SAM, odbywało się też bingo... ;) Ok, dość sarkazmu. Dwa wieczory były naprawdę emocjonujące.

Pewnego razu w hotelowym ogrodzie pojawiły się węże.. Najpierw wykonano pokaz tańca z wężami a potem...




 ...mieliśmy okazję "poczuć je na własnej skórze".
Asik, do dziś mam ochotę cię zabić, że mnie wyciągnęłaś!!!
To było okropne! Gdyby nie alkohol we krwi i Pani na zdjęciu poniżej w życiu bym się nie odważyła na takie coś! :)


Widać po mojej minie, że nie było to doświadczenie przyjemne. Wrażenie jednak były niesamowite, a sam wąż w dotyku (nie wierzę, że to mówię) całkiem przyjemny :)


Kolejna atrakcja to fakir show.
Było gorrrąco...






wtorek, 4 września 2012

Turcja lipiec 2011 - Kale

Wzgórze Kalesi z seldżucką twierdzą pochodzącą z XIII w. to największa atrakcja Alanii. Gdyby nie ono, Alanya byłaby zwykłym kurortem, niczym nie wyróżniającym się miasteczkiem turystycznym. Kale góruje nad miastem, dając mu odrobinę duszy, historii, tajemnicy. Wzgórze wspaniale prezentuje się w zachodzącym słońcu, roztacza się też z niego piękny widok na wschodnią oraz słynną zachodnią plażę Kleopatry.

Na wzgórze można dostać się autobusem - dolmuszem lub taksówką, z tym że autobus będzie kosztować 1E, a taksa 10E... Decydując się na autobus, należy wybrać ten z tabliczką Kale lub po prostu zadać  kierowcy extra skomplikowane pytanie "Kale?" ;) Kierowca kiwnie głową, potwierdzając lub przecząc. Nic trudnego! Nie ma się czego obawiać :)

Widoczki na górze i z góry:

 Plaża Kleopatry

 Kilometrami ciągnące się mury obronne




 Tajemniczy sprawca wielkiego zamieszania:

 

Tych świerszczy było na górze zatrzęsienie. Wydawały przeraźliwy świergot, wręcz ogłuszały.

Ze wzgórza schodziliśmy o własnych siłach. Było już późne popołudnie, więc upał nie doskwierał aż tak bardzo. Jednak było na tyle gorąco, że sok ze świeżych pomarańczy okazał się wybawieniem. Z resztą nawet w deszczu nie przeszłabym obok stoiska z pomarańczami obojętnie. Sok zrobił furorę podczas naszego wyjazdu. Opijaliśmy się nim przy każdej okazji. Rarytas! Polecam!!!


Drepcząc wesoło ze szklaneczką pysznego soku w dłoni, podziwialiśmy widoki po wschodniej stronie cypla. A było na co popatrzeć:


 Port oraz Czerwona Wieża - budowla obronna pochodząca z 1224 r.



Przyjemny spacerek zakończyliśmy na ciągnącym się w nieskończoność targu. Po drodze przeszliśmy przez port, gdzie można było zrobić sobie zdjęcie "jak z obrazka" oraz przyjrzeć się Kale tuż u jego podnóża.



poniedziałek, 3 września 2012

Turcja lipiec 2011 - K.A.S.

Wycieczki fakultatywne oferowane przez rezydenta okazały się bardzo drogie. Już nie raz przekonaliśmy się, że w lokalnych biurach można zaopatrzyć się w o wiele tańsze fakultety, a nie odbiegające standardem od tych proponowanych w hotelu. Dostaliśmy namiary na biuro prowadzone przez Lenę (o ile dobrze pamiętam Rosjankę mówiącą bardzo dobrze po Polsku). Udaliśmy się tam już następnego dnia po przylocie, wykupując wycieczki na cały tydzień. Porównując ceny z proponowanymi przez rezydentów, jedno z nas z biurem u Leny jechało za darmo...

Marzyłam o Kapadocji, Pamukkalach, jednak przeceniłam nieco swoje siły. W takiej temperaturze tego typu wyprawa byłaby samobójstwem. Zdecydowaliśmy się więc na nieco łagodniejszy wariant - K.A.S, czyli Kursunlu, Aspendos, Side.

Wyprawa zaczęła się o 8.00. Byliśmy pierwsi w autobusie, co oznaczało, że przez kolejne 1,5h zbieraliśmy turystów. Przeżyliśmy to jakoś. Musieliśmy wcześnie wstać, więc wyspaliśmy się przynajmniej...

Pierwszym punktem wycieczki i według mnie najlepszym był rzymski teatr w Aspendos. Budowla zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie tylko jej wielkość, ale przede wszystkim bardzo dobry stan. Teatr w Aspendos należy do najlepiej zachowanych starożytnych zabytków. Jest to drugi co do wielkości czynny teatr rzymski, do dziś odbywają się w nim festiwale.

Budynek z zewnątrz nie zapowiada się szczególnie wyjątkowo:

 

Jednak ogrom wnętrza i jego zadziwiająco dobry stan budzi podziw...




W takiej scenerii nie trudno dać się ponieść wyobraźni...
Siedząc na kamiennych schodkach, próbowałam sobie wyobrazić rzymskich aktorów na scenie, starożytnych Rzymian ubranych w swoje tradycyjne stroje oraz Cezara decydującego kiwnięciem kciuka o życiu walczącego z lwem gladiatora... Słyszałam krzyki zachwytu, euforii, przerażenia... To musiał być niesamowity świat...


Następnie przejechaliśmy do Wodospadów Kursunlu. Podróż trwała ok. godziny. Interesował nas tam wodospad, do którego musieliśmy dotrzeć ok. 1 km na piechotę. Na dworze był nieznośny skwar. Pociliśmy się siedząc w klimatyzowanym autokarze, a co dopiero podczas spaceru w pełnym słońcu. Co prawda szliśmy między drzewami, ale pojawiający się co chwilę cień nie dawał ukojenia.

Do wodospadu schodziliśmy kamienną ścieżką. Im niżej byliśmy, tym bardziej przyjemna była temperatura. Nad samą rzeką natomiast panował baaardzo przyjemny chłodek, a od wodospadu wiała delikatna bryza. Usiedliśmy więc sobie w ustronnym miejscu i po prostu odpoczywaliśmy. Kilka chwil w przyjemnym cieple, a nie skwarze - była to bardzo mile widziana odmiana.


 




 

Ostatni punkt wycieczki - miasteczko Side.
Side to niewielkie bardzo urokliwe miasteczko. Nowoczesny kurort wybudowany na starożytnych ruinach. Jest tu również bardzo dobrze zachowany antyczny teatr, jednak nas przywiodła tu grecka świątynia Apolla, a właściwie niestety tylko jej ruiny:


 
Pięknie położona świątynia musiała sprawiać ogromne wrażenie za czasów jej świetności.


Wycieczka K.A.S. trwała cały dzień. Kosztowała ok. 30 E, a oferowała całkiem solidny program. Zobaczyliśmy sporo tureckiego bogactwa, nie cierpiąc jednocześnie z powodu naprawdę zabójczych upałów... Polecam !!!

środa, 18 lipca 2012

Turcja lipiec 2011 - wodne szaleństwa

Czy wakacje w Turcji w lipcu to dobry pomysł? Na pewno nie dla tych, którzy cierpią z powodu upału. My do takich jednak nie należymy. Mnie nie potrzeba do szczęścia nic więcej jak słońca i plaży. No i odrobiny wody dla ochłody... Chociaż... kto myśli, że w gorących wodach Morza Śródziemnego można się ochłodzić, grubo się myli...

Plażowanie zaczynaliśmy od błogiego lenistwa, które jednak nie trwało zbyt długo. Nawet najbardziej wytrwali plażowicze nie wytrzymają więcej niż kilka chwil...


Słodkie leniuchowanie szybko zamieniało się w wodne szaleństwo. Cieplutka jak w wannie woda, choć nieco słona, zachęcała do kąpieli. O brodzeniu w wodzie jednak nie było mowy. Silne fale skutecznie pozbawiały kontroli nad własnym ciałem...









 Mój mąż nie miał zamiaru poddać się falom, ale nawet mój wieloryb nie był w stanie stawić im oporu :)





 Turcja - kolejne miejsce na Ziemi, w którym pozostawiliśmy nasz ślad...