środa, 7 marca 2012

Sharm el Sheikh zima 2011 - plaża


Sharm zachwyciło nas widokami. Jest bajeczne. Zadowoli amatorów zarówno wody jak i gór. Można godzinami siedzieć bezczynnie na pomoście, wsłuchując się w delikatny szum fal i ciesząc oko pięknymi krajobrazami. Tego nie można opowiedzieć, to trzeba zobaczyć...




Woda zimą (choć biorąc pod uwagę pogodę panującą w Egipcie w styczniu, słowo zima nie bardzo tu pasuje...) jest o wiele zimniejsza niż latem. Wieje delikatny wiatr, temperatura oscyluje woków 20 stopni. Lepiej zwrócić uwagę przy wyborze hotelu, czy oferta wspomina o podgrzewanym basenie.

Krzysiowi nie straszna była ani chłodna woda, ani rekiny, o których było głośno na kilka dni przed naszym przyjazdem. Nie odmówił sobie kąpieli w lazurowej wodzie...

 

Ja weszłam do wody tylko raz, na krótko. Wolałam podziwiać widoki z pomostu i pozować do zdjęć, których przywieźliśmy stamtąd setki. Bajkowe krajobrazy kuszą amatorów fotografii.


Wieczory spędzaliśmy na plaży. Spacerowaliśmy po pomoście, podziwialiśmy góry, które tonęły w promieniach zachodzącego słońca. Próbowaliśmy uchwycić choć odrobinę zachwytu, przywieść do domu choć cień tamtych emocji, aby wracać do nich po powrocie do szarej, chodnej, deszczowej rzeczywistości.










Wyjeżdżając w ciepłe kraje, dobrze jest zatrzymać się w hotelu przy plaży, nawet jeśli trzeba dopłacić parę groszy. Ja innej opcji sobie nie wyobrażam. Jest to bardzo wygodne. Można biegać na plażę kilka razy dziennie. Jaka to przyjemność lecieć kilka tysięcy kilometrów i opalać się przy basenie??? A wieczory najmilej spędza się w ramionach ukochanej osoby, z twarzą zwróconą ku zachodzącemu słońcu. To są moje najpiękniejsze wspomnienia z Sharm el Sheikh...

1 komentarz: