czwartek, 14 listopada 2013

Newgrange - Giant's Causeway - Carrick-a-Rede

W sobotę zwiedzanie zaczęliśmy o świcie. W planie mieliśmy ponad 500-kilometrową trasę. Nie było na co czekać! Pierwszym punktem na naszej drodze był prehistoryczny grobowiec korytarzowy - Newgrange.

 


Mauzoleum liczy 5000 lat, co oznacza, że jego historia sięga dalej niż angielski Stonehenge czy piramidy w Gizie! Niesamowite! Kolebka cywilizacji irlandzkiej, jedna z najstarszych budowli w dziejach ludzkości, która w prawie nienaruszonym stanie przetrwała do dziś. Jak to się stało, że nie uczą o tym na historii? O istnieniu Newgrange dowiedziałam się dopiero z przewodnika po Irlandii. Od razu postanowiłam, że grobowiec znajdzie się jako jeden z pierwszych punktów  na liście miejsc koniecznych do zobaczenia na Zielonej Wyspie...


 

 


Do 1962 r. grobowiec leżał pod grubą warstwą ziemi, wtapiając się w krajobraz i uchodząc za jedno z licznych na tym terenie wzgórz. W czasach prehistorycznych grobowce korytarzowe były stałym elementem krajobrazu, porastając na przestrzeni lat trawą i stając się wzniesieniami. Do odkrycia Newgrange przyczynił się pewien inwestor, który chcąc zagospodarować ten teren, rozpoczął prace budowlane. Pech - dla niego, a dla archeologów szczęście chciało, że pierwsza koparka stanęła w miejscu wejścia do grobowca. Prace nie zdążyły rozpocząć się pełną parą - łycha koparki zawadziła o kamień, na którym wyłonił się ornament potrójnej spirali. Ten znak Irlandczycy znają bardzo dobrze i nie odważą się go zbezcześcić. Spirala oznacza wieczność, nieśmiertelność, nieskończoność. Nie do końca odkryto jej przesłanie, jednak pewne jest, że niesie magię, tajemnicę, siłę nadludzką. Nie odważono się kontynuować prac. Strefą zajęli się archeolodzy, dokonując niesamowitego odkrycia. Po usunięciu grubej warstwy ziemi okazało się, że odkryto grobowiec korytarzowy o średnicy 90 m i wysokości prawie 11 m. Dookoła ustawiono 97 bloków skalnych. Całość otoczona była kilkudziesięcioma głazami, które prawdopodobnie miały oddzielać świat ludzki od świętej strefy. Wewnątrz w 3 komorach grobowych odnaleziono ślady popiołu i kości


Z wejściem do grobowca wiąże się bardzo ciekawe zjawisko. Nad wejściem znajduje się niewielka szczelina. Zbyt mała, aby mógł przecisnąć się przez nią człowiek. Jaka więc jest jej funkcja? Podczas przesilenia zimowego, tylko w jeden jedyny dzień w roku, przez kwadratową szczelinę do komory grobowej wpada światło. Aby doświadczyć tego zjawiska, należy znaleźć się we wnętrzu grobowca w odpowiednim czasie, ponadto koniecznym warunkiem jest świecące słońce. Mimo że pogoda w Irlandii bardzo niepewna, są fanatycy Newgrange, którzy co roku pojawiają się w tym miejscu, licząc, że uda im się uczestniczyć w tej magicznej chwili.

Na pocieszenie, gdyby jednak się nie udało, codziennie podczas zwiedzania odbywa się iluminacja dla turystów - w grobowcu następuje całkowity mrok, a specjalnie ustawione światło wprowadza turystów w magiczny świat...

Newgrange jest ok. godzinki drogi od Dublina. Na miejscu kupujemy bilet i czekamy na odjazd autobusu o wyznaczonej godzinie. Autobusy zabierają turystów pod sam grobowiec, tam odbywa się wejście do środka z przewodnikiem. Całość zabiera sporo czasu, ale organizacji nie można nic zarzucić. Na wizytę tutaj trzeba zarezerwować sobie ok. 3 h. 

Przejazd do Giant's Causeway zabrał nam trochę więcej czasu. Musieliśmy pokonać ok 200 km, przejechać do Irlandii Północnej (i do Wielkiej Brytanii zarazem), minąć Belfast i wreszcie trafić do Wielkiej Grobli, co okazało się nie takie proste...

 




Giant's Causeway to formacja ok. 40 000 bazaltowych słupów, które z punktu widzenia naukowców powstały w wyniku podziemnej erupcji wulkanu przed ok. 60 milionami lat, a  według legendy są dziełem olbrzyma Finna.

Z Centrum Informacji Turystycznej do Grobli prowadzi asfaltowa ścieżka. Jej przejście zajmuje ok. 15 min. Można skorzystać z autobusu, ale spacerkowi towarzyszą takie widoki, że trzeba być okropnie leniwym, żeby na własne życzenie zrezygnować z krajobrazów na rzecz wygody...



Kierując się powolutku z powrotem w stronę Dublina, zahaczyliśmy jeszcze o most linowy Carrick-a-Rede. Za wejście trzeba zapłacić 6 euro, ale kto nie chciałby poczuć się czasem jak Indiana Jones, nie zważając na cenę? Most rozciąga się nad wąwozem 30 m nad ziemią i ma ok. 20 m wysokości. Z parkingu dojdziemy do niego w 20 minut. Po przekroczeniu mostu chwiejnym krokiem, kołysząc się wraz z wiatrem to na lewo to na prawo, wkraczamy na wysepkę będącą siedliskiem mnóstwa ptaków. Wspaniałe widoki na okoliczne klify i wtórujące im krzyki mew, a przy okazji strach przed ponownym wejściem na most sprawiają, że nie chce się wracać...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz