niedziela, 26 października 2014
Czas na zmiany...
Przez ostatnie 5 lat nie było w moim życiu większej pasji jak podróżowanie. Owszem, pojawiały się różne zainteresowania, bywało, że pochłaniał mnie sport, nauka, praca, życie towarzyskie, ale ciekawość świata tkwi we mnie tak głęboko, że nic nie było w stanie dać mi więcej emocji, radości i spełnienia jak podróże... Razem z mężem odnaleźliśmy pasję, której poddaliśmy się w 100%, której podporządkowaliśmy swoje życie, która stała się naszym wspólnym celem. Żadne rzeczy materialne nie były w stanie dorównać satysfakcji, jaką czerpaliśmy, odwiedzając nowe miejsca. Ostatnie lata spędziliśmy żyjąc od wyjazdu do wyjazdu. Nie liczyły się nowe meble w salonie, mogłam obyć się bez nowej kurtki na zimę, nie przeszkadzało mi też, że kolejne lato jeździmy autem z połamanym i poklejonym taśmą zderzakiem. Liczyło się tylko jedno - by pojechać tam, gdzie ciągnęła nas jakaś tajemnicza siła. Kiedy pojawiał się pomysł kolejnego wyjazdu, zakorzeniał się on gdzieś głęboko w środku tak mocno, że tylko jedna myśl przyświecała mi codziennie rano przed wyjściem do pracy - każdy poranek zbliżał nas do kolejnej wyprawy, każdy dzień sprawiał, że w skarbonce przybywało aż w końcu było wystarczająco dużo, aby móc spakować walizę i wyruszyć na przeciw przygodzie!
Z czasem jednak równolegle do nieodpartej potrzeby podróżowania zaczęła kiełkować myśl o rodzinie. Wielokrotnie ją od siebie odsuwałam, długo się jej opierałam, aż w końcu zrozumiałam, że jestem gotowa, aby na pewien czas odsunąć na bok styl życia globtrotera. Uległam instynktowi, który usilnie dawał mi do zrozumienia, że już czas.
Dziś spełniam się w zupełnie nowej, niełatwej ale jakże niesamowitej roli. Od ponad 3 miesięcy jestem szczęśliwą mamą. Czasem nieco sfrustrowaną, czasem naładowaną niesamowitą energią, chwilami płaczącą ze szczęścia, chwilami z niemocy - mamą.
Jestem w swojej najbardziej ekscytującej podróży życia. Podróży, w której nie mogę nic zaplanować, w której nie ma harmonogramu. Podróży, która mimo że fizycznie nie zabiera mnie daleko w świat, mentalnie poszerzyła moje horyzonty jak żadna inna. Podróży, która ma wyraźnie zaznaczony początek, ale nigdy nie będzie miała końca...
Świadomie zdecydowałam się na macierzyństwo. Podjęłam decyzję i zdawałam sobie sprawę, że zamknie mi ona na pewien czas drzwi do wielkiego świata. I choć nie żałuję absolutnie tej decyzji, bo jakże bym mogła, mając nieustannie przed oczami najcudowniejszą istotę, której wraz z mężem jesteśmy twórcami, nie sądziłam, że będzie tak ciężko. I mimo że nie mogę spakować walizki i ruszyć w drogę, podróżuję nadal - palcem po mapie :)
Minie trochę czasu, świat przestanie stać na głowie, a my wrócimy do swojej pasji. Wtedy wystarczy, że otworzę bloga, wylosuję miejsce i plan zwiedzania będzie już gotowy! A może przyda się jeszcze komuś? Zmienia się więc od dziś idea mojego bloga. Od teraz w każdej wolnej chwili będę marzyć i planować, a kiedy uda mi się już dany wyjazd zrealizować, wpadnę tu ponownie, aby opisać jak było i co udało się zrealizować.
Gdzie jedziemy zatem? :)
- Tajlandia
- Grecja
- Skandynawia
- Australia
- Austria, Czechy, Słowacja, Węgry
- Sri Lanka
- Kuba
- Chorwacja
- Bułgaria
Tyle na początek. Pora zakasać rękawy i do roboty! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pięknie napisane, dużo szczęścia w nowej podróży :)
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńNowa rola ale chyba najważniejsza w życiu kobiety :-))
Jesteś fantastyczną MAMĄ!!
Zdjęcie na plaży BOMBOWE!!!
pozdrawiam Was cieplutko :-))
Dzięki dziewczyny! :*
OdpowiedzUsuń